Nikomu już nie wmówię, że go w szpitalu podmienili. Buzia mu się nie zamyka, zupełnie jak matce. Dodatkowo w jego tekstach przebija obraz charakterku i poczucia humoru zbieżnego z moim.
Dobrze, że chociaż wygląda jak mały P., bo by się zaczął czepiać, ze dziecko wcale do niego niepodobne ;)
Scenka I
Tymon odkrywa swoją (i cudzą) tożsamość.
Oczywiście, jako istota myśląca nieszablonowo, natychmiast po dokonaniu odkrycia zaczyna eksperymentować.
T: Jeśtem Tymonkiem. Śłodki/dobly/mały Tymonek.
S: Tak, jesteś Tymonkiem.
T: Ty jeśteś mamą.
S: Mhm...
T: Jeśtem ciaśtkiem! Jeśtem łódka dziadka!
Scenka II
Idziemy całą rodziną przez miasto. Ja i P. prowadzimy ożywioną dyskusję na tematy okołopracowe, Agnieszka wygląda z nosidełka i guga po swojemu. Tymon gada do siebie w wózku.
S: Słyszysz?
P: Ale co?
T: Na pomoć! Na pomoć! Latunku! Na pomoć!
Scenkę powtórzył w sklepie...
Scenka III
Ostatnie przygotowania do obiadu.
Do domu wchodzi P.; w dłoniach dzierży paczkę chrupek. Kto ma dzieci, wie, jak to dalej wygląda...
P: Tymon! A kto będzie jadł obiad?
T: Nie będę wciale obiadu jadł.
Scenka IV
Spryskuje dziecko sprayem na komary. Wykręca się, próbuje uciekać, w koncu zniesmaczony woła:
T: Cio to zia zialty, mamo!
Scenka V
Tymon i P. bawią się samochodzikami. Autko jedzie do tyłu.
T: Cio alto lobiło, tato?
P: Autko cofało.
T: Cio fało alto, tato?
No tak, przecież "co" to odrębne słówko. Zupełnie jak "nie" w "niedźwiedziu" ;)
:)) uwielbiam
OdpowiedzUsuńi nie w 'nietoperzu' :D
OdpowiedzUsuń:) no no słońce Kochane teksty ma obłędne;)
OdpowiedzUsuńno nie, te ziałty są dobre:)
OdpowiedzUsuńzapraszam na rozdanie u mnie na blogu.
zupełnie jak Tomek;)))) poczucie humoru i fantazji to samo. jedynie wiek i wymowa ich różni;)
OdpowiedzUsuńRozwaliła mnie scenka numer II... No i jak mu tu nie pomóc?
OdpowiedzUsuńPrzyznaj, była już pewnie kolejka ratowników! :D
OdpowiedzUsuńFantastycznie wygadamy Wam się zrobił :D