"JavaScriptSDK"

poniedziałek, 31 marca 2014

Shorty marcowe

6 marca

Ilość zębów w paszczy Terrorysty wzrosła do czterech 

***

Odkąd cztery lata temu wyprowadziłam się od rodziców, wiele rzeczy, głównie w kuchni, mnie zaskakuje. W domu miałam wszystko podstawione pod nos. Mama nie lubiła i nadal nie lubi, gdy ktoś zagląda jej do garnków, więc wyprowadzając się, miałam trudności z ugotowaniem makaronu i pierwsze miesiące żyłam na zupkach chińskich, a zdrową żywność rezerwowałam sobie na czas odwiedzin u rodziców.

No ale ile można? Po okresie monotonii, zaczęłam kombinować, przy czym, wolna od jakichkolwiek naleciałości wyniesionych z domu, szłam w kierunku innym niż Mama.

Ale czasami brakuje mi "tradycyjnych" smaków. I tak parę miesięcy temu klęłam jak szewc robiąc gołąbki (pracochłonne i upierdliwe (przez niteczki), zwłaszcza z dzieckiem przy nodze), a dziś nie mogłam wyjść z nie mogłam wyjść z zadziwienia, ile trwa przygotowanie owsianki.

No kurcze, ile można mieszać, zanim porządnie zgęstnieje?

7 marca

Sama nie wiem, dlaczego tak mi się spieszyło do tych zębów... Jakoś nie docierało do mnie, że zęby służą do gryzienia (matki).

Cóz, teraz powoli dociera. Ile mam czasu na reklamację?



10 marca

Dziś rano Tymo zamiast standardowo zdzielić mnie w dziób na przebudzenie, zaczął mnie głaskać po włosach. Co prawda robił to tak energicznie, że mu się łapka zaplątała, ale...

No jak go nie kochać

***

Pamiętaj matko nigdy nie chwal dziecka przed...

I tu zaczyna się problem, bo chciałam napisać, ze przed wieczorem, ale jak pochwalę wieczorem, to się odbije w nocy, jak pochwale nad ranem, to się odbije w dzień, jak pochwalę kiedy pójdzie do przedszkola, to da mi popalić w podstawówce, jak w podstawówce, to da mi kopa w gimnazjum itd.

Wychodzi na to, ze dziecka najbezpieczniej nie chwalić nigdy

Tak, Tymon od godziny testuje moją cierpliwości i wytrzymałość bębenków słuchowy.

Trwa piiiiiiiiisk...


11 marca

Tymoszek po porannej demolce (wyszarpanie matki za włosy, pobicie i próba złamania nosa "z dyńki") wpadł w depresję i od pół godziny leży bez ruchu na kanapie, wpatrując się smętnie w ścianę.

Wyrzuty sumienia?

12 marca

Co to ja wczoraj wieczorem pisałam? Że jak go utulę to śpię jak człowiek we własnym łóżku? To sobie pospałam... Z Tymonową łapką zaciśniętą na moich włosach, bez możliwości zmiany pozycji, co jakiś czas kopana i budzona płaczem. Cholerne zęby...

Tak czy inaczej zasada "nie chwalić, bo da popalić" ponownie potwierdzona.

***

Mówiłam...

Obudził się z histerycznym płaczem, cały sztywny, tak zestresowany. Chyba koszmar. A mi serce pękło zwyczajnie.

Na szczęście już śpi z powrotem, spokojny, i o tym złym czymś chyba nawet nie pamięta...


14 marca


Zapomniałabym podzielić się z Wami scenką 

Wracamy z P. i Terrorystą do domu. Ciemno, zimno, śnieg. A do tego na środku chodnika stoi sobie bezczelnie samochód. Ani go obejść, ani przeskoczyć. Ja chcę skręcić w inną uliczkę, P. upiera się, żeby iść tędy akurat. 

Strzyga: Nie widzisz, że jakiś baran zastawił cały chodnik? Jak mam tę...
Baran (wybiegając z budynku, z uśmiechem na twarzy): Już przestawiam, momencik.

Myślałam, że się pod ziemię zapadnę. Choć z drugiej strony, to nie ja powinnam, bo to nie mój samochód blokował przejście...

***

Plan Strzygi na dziś: rozesłać te zawiadomienia, które muszą iść pocztą i roznieść te, które można doręczyć osobiście.

Plan Terrorysty na dziś: skręcić kark, wybić zęby i zrobić jak najwięcej hałasu. I dużo siedzieć u Mamy na kolanach.

Czy one się aby nie wykluczają trochę?


15 marca

23 tygodnie i 3 dni ciąży za mną. Inka waży prawie pół kilo i zdecydowanie jest dziewczynką (zdjęcia nie pokaże, bo to by była pornografia... płodowa). 

Pozostałe sprawy również pozytywnie załatwione. Jeszcze tylko wieczorkiem podejść do apteki po mleko i maść i jutro mogę wybywać z Tymonem nad morze 

18 marca

Tymon wyznaje zasadę, że z jedzeniem nie należy się spieszyć... Zwłaszcza jeśli mama chciałaby już, teraz, natychmiast iść na spacer.


20 marca

Patrzę w lustro i nie wierzę... Jak babcie moje obie i matkę jedyną, niepowtarzalną, kocham - po porodzie hula-hopy, fitnessy i dieta.

Nie lubię swojego ciała w tej wersji 

24 marca

Dziś dwutygodniowa prognoza pogody na WP zapowiedziała mi, że w dniu mojego ślubu ma być 17 stopni NA PLUSIE, słoneczko i bezchmurne niebo.

Dziewczyny! Jest nadzieja. Wiosna po prostu czeka na moje zamążpójście 

***

Z cyklu "Jak się bawić z dzieckiem, żeby się zbytnio nie przemęczyć?"

- puszczanie samochodzików na drugi koniec pokoju
- rzucanie butelki po wozie mineralnej na drugi koniec pokoju
- położenie się na kanapie i pozwolenie, by dziecko poskakało sobie po matce.

Ale obiecuję, że jutro już będę bardziej kreatywna i zaangażowana 

25 marca

Obudziłam się WYSPANA o 6:30 (Tymon jeszcze słodko spał).

Teraz jest 8:30, mi się zamykają oczy, a Młody zasuwa z autkami po całym mieszkaniu, pokrzykując przy tym radośnie...


26 marca

Tymon nauczył się wychodzić z łóżeczka (do tej pory tylko wchodził , a potem piszczał, żeby go wyciągnąć). ?Na wszelki wypadek nie zerkam w tamtą stronę -żeby nie dostać zawału.


27 marca


P. się szlaja nie wiadomo gdzie i po co (miał iść po garnitur, ale błagam, ile można, nawet mi wybranie butów nie zajęło 3 godzin...), Tymon sprawdza granice wytrzymałości moje i moich bębenków słuchowych, a Młoda wbiła mi się piętą w wątrobę... 

Dobijcie mnie...

***

Oglądamy książeczkę, Tymon pokazuje paluszkiem obrazek i pyta: "Jeeś?", ja opowiadam. W pewnym momencie wskazuje na traktor, więc mówię: "To jest traktor. Traktor robi brum-brum.". W tym momencie Tymon pokazuje jeszcze raz traktor, obraca się w stronę pokoju, palcem wskazuje na autko i pyta: "Jeeś?"

Takie mam bystre dziecko 

28 marca

Godzina 3:30 - pobudka. Jaśnie panicz się wyspał i bardzo rozmowny zaprosił mnie do swego łóżka. Na szczęście udało mi się go przekonać, że ta ciemność za oknem, nazywana nocą, MA znaczenie i usnął ok. 4. 

Za to rano pozwolił mi pospać do 7:30.

30 marca
Tymon skojarzył, ze wszystko ma oczy, nos i buzię. I teraz biega po pokoju przynosi mi misie i pokazuje na każdym: "Jeeeś?", a ja muszę odpowiadać: "Tak, lew też ma oko, zebra też ma oko, krokodyl też ma oko..."


31 marca

Łojezu, ale się obżarłam...

Aha. Tymonowi nie podajemy paschy. Nawet na czubku łyżeczki.

sobota, 29 marca 2014

Top 5 bajek dla dzieci (Ranking Strzygi)

Kocham kreskówki i filmy animowane.

Kiedy pół roku temu wpadła do mnie przyjaciółka, to zamiast nacieszyć się rozmową z drugą dorosłą kobietą, zrobiłam pizzę i włączyłam Epokę lodowcową IV. I nie to, żebym pierwszy raz ja widziała. Nie, nie. Drugi. A potem jeszcze dwa razy. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

Ta miłość do bajek przydaje mi się w macierzyństwie.

Tylko dzięki niej nie rozwaliłam sobie jeszcze głowy o ścianę w akcie rozpaczy, że ostatnio częściej widuje gadające świnki niż dobry thriller (a te też uwielbiam).

Jak wygląda moje Top 5?

Marta mówi...

To nie jest moja estetyka. Marta wydaje mi się za gruba. Nelson ma grzywkę jak Elvis. Ale...

...podkreśla wartości, które są dla mnie ważne. Przyjaźń, zaufanie, uczciwość.
...jest zabawna. Nie tak jak narrator z Georga, ale jednak.
...uczy trudnych słów. Dzieci, nie mnie.

Przykładowy cytat:

"Przecież to Truman! Odejdzie 200 metrów, zobaczy robaka i wróci z wrzaskiem do domu."

Ul

Bzyczek jest trochę roztrzepany i spóźnialski, Barnabee lekko ociężały, a Jasper po osiemu złośliwy. Ruby i Debbie to typowe dziewczynki. Majeczka jest urocza, Mama, Tata, Dziadek i Babcia są mądrzy i ciepli.

Cała ta bajka jest mądra i ciepła.

Przykładowy cytat:

Bzyczek: Stooop!
Mama: Ale jak to? Zostawiliśmy coś? Niemożliwe. Sprawdzałam dwa razy...
B: Zostawiliśmy. Przecież Dziadek i Hopek tam zostali. Tak naprawdę nie muszą. Przecież wcale nie musimy jechać aż nad to może (...)Może nie będziemy nad morzem, ale będziemy wszyscy razem."

Zgaduj z Jessem


Jesse'a znałam jeszcze zanim urodził się Tymon - praca opiekunki zobowiązuje.

Dlaczego pszczoły robią miód?
Jak znaleźć ślimaka?
Czemu latawiec nie lata?

Jess i jego przyjaciele rozwiązują te (oraz wiele innych) zagadki. Sprawdzają tropy, do zabawy włączając małego widza.

Za pierwszym razem ma to urok (to była pierwsza bajka interaktywna, z jaką się zetknęłam). Później pozostaje sentyment.

Świat małej księżniczki

Uwielbiam Księżniczkę - małą, roztrzepaną dziewczynkę, z głową pełną pomysłów, które zwyczajowo księżniczkom nie wypadają.

Widzieliście kiedyś księżniczkę-jaskiniowca?
A księżniczkę-potwora morskiego?
Ewentualnie księżniczkę-klauna?

A Księżniczka to dopiero początek. Jest jeszcze nieco dziecinny Król, robiąca na drutach Królowa. Troszkę zniewieściały Generał i zasadnicza Służąca, którzy delikatnie ze sobą flirtują. Jest szalony Admirał i obwieszony medalami Premier, a także Kucharz-wizjoner oraz skromny Ogrodnik.

Wszyscy oni wychowują Księżniczkę. A ja, jako matka uczę się od nich, jak rozwiązywać sytuacje trudne dla dziecka ("Ja chcę na jarmark!") oraz uciążliwe dla dorosłych ("Chcę być piratem!"), tak, by wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni ;)

Zou

Moje najnowsze odkrycie.

Zachwyca, bo:

1. Antropomorficzne Zebry są przeurocze
2. Za chwile Tymon będzie w wieku Zou i już nie mogę się doczekać
3. Opowieści z morałem. Nigdy mi się nie znudzą :)

wtorek, 25 marca 2014

12/52

Przeglądam zdjęcia z soboty, bo wtedy świeciło słońce.

Tymon biegał w cieniutkiej wiatrówce, a ja bez kurtki.
Agnieszka pierwszy raz bawiła się w piaskownicy i huśtała się na huśtawce.




Przeglądam zdjęcia z niedzieli, bo wtedy były u nas B. i Świeczka.

Na zewnątrz było zimno i Tymona opatuliłam szalikiem, ale na fotografiach odbija się ciepło ich uśmiechu.
I wrony na baszcie rawskiego zamku.
I biały ptak, który okazał się nie być tym czym się z dala wydawał.

Strzyga: Tryb makro jest po to, żeby można było sfotografować białego ptaka, bez podchodzenia do niego... Tylko co to za ptak... I czy w ogóle ptak... Gdzie on mi...
Świeczka: Mówisz o tym latającym śmieciu???




Żałuję, że wczoraj nie wzięłam aparatu do D.

Tymon szalejący z jej córeczką.
Agnieszka wtulona w kogoś innego niż ja. 
Osiołek do skakania (absolutny must have Tymona - już wiem co należy mu kupić z okazji imienin)

poniedziałek, 24 marca 2014

Dlaczego mnie tu nie ma?

To już trzy dni, jak chodzi.

Stawiam ją na środku pokoju, odsuwam się na pięć kroków stópki o rozmiarze 16 i wyciągam ręce, a ona idzie. Dopada do mnie, na ostatnim kroku tracąc równowagę, i wtula nos w mój brzuch, a ja przytulam ją pełna dumy. Serce łopocze, w brzuchu motyle. Szaleństwo ze szczęścia.

Bo tylko do mnie.
Bo tylko moja.

Wybaczcie, ale internet przegrywa z kretesem, gdy jako alternatywę mam idącą ku mnie córkę.

czwartek, 20 marca 2014

Top 5 bajek dla dzieci (wg. Tymona)

Tak, Tymon ogląda bajki.

Wyleczyłam się już z wyrzutów sumienia. Jeśli włączenie kreskówki daje mi szansę na zrobienie obiadu w ciszy, albo 20 minut ciszy więcej, to ja się na to piszę.

Oczywiście nie puszczam wszystkiego jak leci. Celuję w te skierowane do najmłodszych, bez przemocy, za to z przekazem. Mile widziane poczucie humoru, żeby matka też jakoś przetrwała słuchanie mimo woli. Po drodze stworzyły się dwa rankingi. Jeden z ulubionymi bajkami Tymona. Drugi z ulubionymi bajkami Strzygi.

Dziś ten pierwszy (kolejność losowa):

Świnka Peppa

Zanim Tymon się zakochał w malowanych w Paincie prosiakach, była to pozycja "Nigdy w życiu". Stanowczo nie moja estetyka. Tyle, że któregoś dnia Tymon wypatrzył w zapowiedziach na YouTube Peppę i wrzasnął (pierwszy raz w życiu) "Sinka! Wąćyć, Sinka!".

Okazało się, że nie taki diabeł straszny. Kreskówka zabawna, każdy odcinek czegoś uczy zarówno dziecko jak i rodzica. Np. dziecko uczy się, że warzywka są dobre, a mama uczy sie, ze trzeba je najpierw ułożyć w obrazek. ;)

Przykładowy dialog:

Tata Świnka: Dziś Ty prowadzisz, a ja pilnuję trasy.
Mama Świnka: Jesteś pewien? Zawsze się gubimy, gdy pilotujesz, a potem się dąsasz...
Tata Świnka: Nigdy się nie gubimy. I wcale się nie dąsam!

Dora poznaje Świat


Bajka interaktywna, z której dzieci mają się uczyć podstaw angielskiego. Tymon uwielbia. Ja toleruję. Znowu kwestia estetyki. Jednak o ile w przypadku Świnki Peppy urzekło mnie poczucie humoru, o tyle tu irytuje mnie lekko moralizatorski ton.

Na plus zaliczam wplecione w nią piosenki. Albo na minus, bo nie można się ich pozbyć.

Ciekawski George

Uwielbiam. Jest zabawna, przyjemna dla oka, uczy samodzielnego szukania rozwiązań. Narrator jest genialny. Tymon nie docenia jeszcze majstersztyku opowieści, ale małpkę szczerze lubi.

Przykładowa scenka:

Pan w Żółtym Kapeluszu: George, pora spać.
George: Uuuuu :(
P.: Przykro mi George, jest 7:30. Gdyby była 6:30 mógłbyś się jeszcze bawić. Ale nie jest.
Narrator: 6:30? Wczoraj George nauczył się zmieniać czas!

Klub Przyjaciół Myszki Miki

Nigdy mnie nie zachwycała Myszka Miki. Jako dziecko wolałam Toma i Jerry'ego. (Nie)stety, zostając matką zmieniłam postrzeganie i jakoś mi się nie uśmiecha Tymon oglądający bajkę, w której fabuła opiera się na próbach robienia sobie kuku.

Tymon Mikiego lubi. Bardzo. Był czas, ze przed snem opowiadałam mu bajki, w których "Deisi bablanoc, Dupi bablanoc, Miki bablanoc, Luto bablanoc..."

Bajka interaktywna, z piosenkami. Bardzo lubię pół dnia śpiewać:

"Ooodnaleźć harfę czas,
 by mogła wydać ton,
 bo Minnie zasnęła...
 Niech dźwięk zbudzi ją!"

Mali Einsteini

Co do tej bajki mam mieszane uczucia.

Lubię w niej to, że zapoznaje dzieci z muzyką klasyczną i szeroko rozumianą sztuką. Lubię, to, że uczy dzieci "tańczyć", śpiewać (wymyślone teksty do motywów z muzyki poważnej), pilnować rytmu oraz rozpoznawać instrumenty oraz opisywać muzykę (adagio, presto itp.)

Nie lubię zwrotów: "okropny odrzutowiec", "wstrętne wyścigówki" itp. Chociaż... Dzięki nim Tymon rozpoznaje i nazywa niepożądane zachowania. I tak, gdy uderzy Agnieszkę, biega później po p[okoju i woła:

"Oklony Tymonek!"

A ja znowu mam mieszane uczucia. ;)

***

A Wy? Znacie te bajki? Lubicie? Puszczacie dzieciom?




wtorek, 18 marca 2014

Wieczorne histerie

Jest osiemnasta.

Tymon stoi na środku pokoju i krzyczy. Zapytany czy go przytulić rzuca się na podłogę. Na propozycję soczku reaguje waleniem głową o wykładzinę. Gdy próbuję go przytrzymać, żeby nie zrobił sobie krzywdy zaczyna kopać i szarpać się. Pluje nawet ciastkiem, które wyciągam w desperackiej próbie przekupstwa. Wszystko to przy akompaniamencie potępieńczego wrzasku.

Jest osiemnasta, a Tymon pada ze zmęczenia.

Dopóki spał w ciągu dnia, było w miarę w porządku. Zasypiał na kolanach lub na rękach, trudno. Ważne, z jego płacz ucichał, a po godzinnej drzemce z kanapy podnosiło się pogodne, wyspane dziecko. Oczywiście o 21, gdy przychodziła pora na kąpiel i sen nocny, znów rozpaczał, ale, na litość boską... Nie tak jak teraz.

Teraz nie chce spać. Jest przytomny od ósmej rano do dziewiątej, czasem nawet dziesiątej wieczorem.

W nosie ma rytuały.

Kąpiel zawsze o tej samej porze. Bajka zawsze ta sama, opowiadana przeze mnie. Tulenie...

Każdy kolejny wieczór był gorszy, głośniejszy. Zmiana bajki na słuchowisko i usypiacza na P. pomogło na trzy dni. Czwartego po półgodzinnym wrzasku i kopaniu P. warknął, a Tymon się obraził... Do usypiania wróciłam więc ja. Dwa dni względnego spokoju. Później znowu wrzask.

Mama mówi, że ja i moje rodzeństwo tak nie mieliśmy.
Ciocia mówi, że normalnie dzieci się tak nie zachowują.
P. mówi, że z biegiem lat zapomina się o trudnościach.
Babcia mówi, że w jej przypadku przeszło po narodzinach młodszego dziecka.

Ja zastanawiam się, za którym razem sąsiedzi wezwą policję. Ja pewnie bym wezwała już dawno temu. Dla pewności. Przecież tyle się czyta i słyszy o zakatowanych dzieciach, którym nikt nie pomógł.

Poważnie.

Wasze dzieci też tak mają? Krzyczą ze zmęczenia zamiast położyć się spać?

poniedziałek, 17 marca 2014

11/52

Cały ubiegły tydzień spędziłam, czekając na piątek.

Świeciło słońce, pachniało wiosną. W ciągu dnia z niepokojem wsłuchiwałam się w kaszel i wycierałam nosy. Po południu, gdy P. wracał z pracy, ja biegłam na zakupy, z rozwianym włosem, bez kurtki, bez chustki na szyi. Odliczałam dni, do chwili, gdy wyjdziemy razem, na dłużej niż piętnaście minut.

Piątek przyniósł ułaskawienie. "Tak, Tymon też może już wyjść na spacer - o ile będzie ładna pogoda."

W sobotę lunął deszcz i zaczęła się wichura...

Cały bieżący tydzień spędzam, czekając na piątek.

Po pierwsze dlatego, że ma być słonecznie i ciepło.
Po drugie dlatego, że mamy wyczekiwaną od grudnia wizytę u alergologa.


"Nic złego nie robię..."

Mała akrobatka

niedziela, 16 marca 2014

Nominacja

Wiem, już byłam (kilkakrotnie), ale Marcie się nie odmawia, więc odpowiem na ostatnie jedenaście pytań. Kolejnych nominujących będę już przepraszać i powoływać się na wcześniejszy udział w zabawie ;)


1. Jak wyobrażasz sobie koniec swojego blogowania?

Nie wyobrażam sobie. Zamierzam pisać jak Pani Kika Szaszkiewiczowa, do setki, i dalej.  ;)

2. Od jakiej czynności rozpoczynasz każdy dzień? Poza wstaniem z łóżka- ofkors :)
Od zrobienia kanapek dla P. do pracy i obietnicy. że następnym razem zrobię je wieczorem.

3. Sąsiedzi- przyjaciele, czy raczej bezpieczny dystans?

Zdecydowanie - bezpieczny dystans. 

4. Romans w pracy- za, czy przeciw?

Nie. Nawet przy braku męża. Romans charakteryzuje się tym, że spada Ci poziom koncentracji, więc nie jesteś w stanie normalnie pracować. No i kiedyś się kończy, a wtedy zaczyna się nieprzyjemna atmosfera w miejscu pracy.
5. Dziadkowie zabierają dziecko/dzieci na tydzień. Jak chciałabyś go spędzić? 

Biorę męża i jadę w druga stronę. W naszym przypadku byłyby to góry, bo dziadkowie są nad morzem (jedni) i "zagramanicą" (drugi).

6. Kolacja we dwoje- ugotujesz coś, co Ty uwielbiasz, czy to, co uwielbia Twój towarzysz?

Nic nie ugotuję. Zamówimy coś, co lubimy obydwoje, do domu lub (lepiej) pójdziemy na kolację do restauracji.

7. Myśląc o przyszłości swojego dziecka/dzieci czego obawiasz się najbardziej?

Że nie będzie akceptowane przez rówieśników, że będzie czuło się gorsze.

8. Możesz zdecydować, gdzie obudzisz się jutro rano- gdzie by to było?

We Wrocławiu.

9. Największa słabość?

Obecnie Charles Vane z Black Sails. Ale jak go umyjecie, uczeszecie i ubierzecie jak człowieka, a nie w te pirackie szmatki, to traci urok.A stałą słabością jest czekolada.

10. Które blogi omijasz szerokim łukiem? Tematyka.
Blogi nastolatek oraz modowe.

11. Osoba, która miała największy wpływ na to, kim teraz jesteś.
Nie ma jednej takiej osoby. 

czwartek, 13 marca 2014

Strzyga szyje sukieneczkę

P. padł zasilacz i mamy przez najbliższe dwa tygodnie (wylądował "na gwarancji") tylko jeden komputer. W związku z tym trwa zimna wojna.

Tymon chce bajki, P. chce pracować, ja chcę blogi i facebooka.

Jako jednostka inteligentna i kreatywna (oraz niezarabiająca na siedzeniu przed monitorem) postanowiłam nie walczyć o władzę i skupiłam się na tym, czego nie robię gdy internet zjada mój czas. Na szyciu.


 Szpileczki, szpileczki...

 Więcej szpileczek...

Rąbek spódnicy oraz falbanka

Ramiączko

Przód

Tył

Na właścicielce.

Tak zwany model testowy. Trochę krzywy, trochę niedokończony (P. mi obiecał czerwone guziczki, więc naprędce spięłam ją agrafką), uszyty z za dużych spodni i resztek po mei tai.

Ładny?

poniedziałek, 10 marca 2014

10/52

Przepadłam.

Moje dni upływają według rytmu wyznaczonego przez dawki antybiotyków oraz godziny inhalacji. Inne dla każdego z moich dzieci.

Latam z chusteczkami i maścią majerankową. Utulam, bo wszystko złe.

Jeszcze pięć dni...

 Zakatarzeniec Pierwszy

Zakatarzeniec Drugi

piątek, 7 marca 2014

Dlaczego matka nie ma życia (towarzyskiego)

Jest ich pełno na forach dla ciężarnych i młodych mam. Skarżą się na brak zrozumienia. Złości je "gruboskórność" niedawnych przyjaciółek. Opowiadają o tym, jak po porodzie z całego tłumu ludzi zostały im dwie koleżanki. Jedna w ciąży, a druga dzieciata.

Dlaczego reszta uciekła?


Scenka I

"Antosia już chodzi, wiesz? Tydzień temu się nauczyła i zęby jej idą chyba, bo ma biegunkę i dziąsełka napuchnięte. Całe szczęście bez gorączki. Antosiu, otwórz buzię, pokaż cioci, jakie masz czerwone dziąsełka...Widzisz? Taka jest marudna ostatnio, w nocy nie śpi prawie, ja to już na zapałkach powieki trzymam..."

Taki monolog (zobacz, a miała być ROZMOWA z koleżankami) potrafi się ciągnąć kwadrans. Albo godzinę, bo im starsze dziecko, tym więcej można o nim opowiedzieć. W trakcie mile widziane są potaknięcia i współczujące, lub przy weselszym temacie: entuzjastyczne, westchnięcia oraz półsłówka.

Koleżanki najpierw przestają się odzywać w trakcie waszych rozmów, potem zmniejszają częstotliwość telefonów z zaproszeniem na plotki, a na koniec dochodzi do sytuacji, gdzie widząc młodą matkę na ulicy zaczynają się chować za drzewami i uciekać byle dalej...


Scenka II

"Kilka razy nie pasował mi zaproponowany przez nią termin spotkania, a teraz to już nawet nie dzwoni."

A Ty, kiedy ostatnio zadzwoniłaś i zaprosiłaś ją do siebie? Telefon w akwarium utonął?

Oczywiście, ze przestają dzwonić, skoro za każdym razem słyszą "Nieeee, bo...". Wychodzą z mądrego założenia, ze jak będziesz miała w końcu ochotę i czas (czyli maż będzie miał wolny dzień i zostanie z dziećmi), to zadzwonisz i dla odmiany ty zaproponujesz spotkanie. Jeśli to zrobisz, to - gwarantuję - nawet gdyby terminy wam się nie zgrały, ona zadzwoni po raz szósty, bo będzie wiedziała, ze ci zależy. Albo nie zadzwoni - ale wtedy wiesz, ze problem nie leży w tobie.


Scenka III

"A wy, kiedy planujecie? Jak się pospieszycie, to nasze dzieciaki będą się mogły razem bawić..."

To może dopytaj od razu o pozycję, w jakiej ewentualnego potomka zamierza koleżanka płodzić?

Nie każdy chce mieć dziecko. Nie każdy może mieć dziecko. I nie musi się z tego tłumaczyć. "Ale ja tak tylko zapytałam.." - ciśnie się na język? Hm... Tak samo zapytały dwie babcie, siedem cioć i wścibska sąsiadka z naprzeciwka. Pal licho, jeśli nie masz bo nie chcesz (chociaż wtedy te pytania wkurzają), ale dla dziewczyny, która się stara a nie może, każda taka "kurtuazyjna rozmówka" to rozdrapywanie rany.


Ja osobiście walczę z przypadłością numer jeden.

A Wy?

wtorek, 4 marca 2014

9/52

Niebezpiecznie afiszować się z radością, będąc matką.

Zawsze wtedy przychodzi kaszel lub gorączka, by sprzedać mi kopa w tyłek. Ot, dla równowagi.

Po tygodniu spacerów i spotkań czeka mnie tydzień samotnego siedzenia w domu. Tulenia płaczliwej Agnieszki i wymyślania zajęć dla znudzonego i sfrustrowanego Tymona, który od rana stoi pod drzwiami i domaga się pójścia "pa pacier, mamo".

Wyciągnęłam arsenał złożony z kredek i bloku technicznego (rysunkowy nie daje rady w starciu z moim synem) dla Tymona, maści majerankowej dla Agnieszki oraz wody z cytryną i miodem dla mnie.

Trzymajcie kciuki.

 Chorutek

"Chyba nie myślisz, że to mnie zajmie na dłużej niż pięć minut?"

sobota, 1 marca 2014

Mam na imię Radość

Wiosna przyszła i przyniosła nam uśmiech oraz możliwości.

Przed moim blokiem zakwitły przebiśniegi, a wiatr, który plątał mi dziś włosy był zdecydowanie ciepły. Do tego na pobliskim placu zabaw przestało świecić śniegiem i pustką.

Mogłam nawet z bliska obejrzeć, bo Tymon zakrzyknął: "Na pać ziabab!", gdy tylko Słodka Z. (urocza rówieśniczka Tymona) i jej Mama zniknęły za drzwiami swojego bloku.

Przy nich nie krzyczał.

Mój syn wyznaje zasadę, że "przy ludziach" należy sprawiać jak najlepsze wrażenie.

I tak, gdy idziemy na wspólny spacer z Dziewczynami, Tymon trzyma się blisko nas, wykonuje ze spokojem wszelkie polecenia, jest cichy i uroczo się uśmiecha. Gdy zostajemy sami wraca moje uparte, samodzielnie planujące dziecko.

Plac zabaw mieścił się w planach na dziś.
Podobnie jak bieganie po trawniku (byle tylko nie wbiegł w g... psią kupę) i próba kradzieży w sklepiku spożywczym.

Trzymałam się płonnej nadziei, że dwie godziny biegania - najpierw w towarzystwie Słodkiej Z., a później ze mną i z P. - oraz wiosenne powietrze zmęczą moje dziecko, zapewniając nam spokojny dzień. ALE.

Jak zawsze.

Oby jutro było podobnie. Tylko spacer wydłużę do trzech godzin.

Myślicie, ze trzy godziny biegania na świeżym powietrzu zmęczą Tymona?