"JavaScriptSDK"

sobota, 16 czerwca 2018

Poza tabelkami

Minęło półtora miesiąca od "diagnozy". Przeszłam już chyba wszystkie możliwe etapy i odcienie reagowania i jestem gotowa na kilka słów na ten temat.

Psychiatra nie stwierdziła objawów autyzmu ani zespołu Aspergera. Reakcje Tymona zrzuciła na stres związany moim rozwodem, przeprowadzkami i rozpoczęciem przygody z przedszkolem. I ja bardzo chciałam w tą diagnozę uwierzyć. Wziąć na siebie odpowiedzialność za fundowanie dziecku rollercoastera emocjonalnego. Pozbierać się kolejny raz z gruzów macierzyńskiej pewności siebie i po kawałku odbudować jego, Agnieszki i własny spokój.

A potem poszłam do przedszkola, porozmawiać o diagnozie z Panią Pedagog i Wychowawcami Tymona. Usłyszałam ten bunt, zawód i złość w głosie pań, które spędzają z nim kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Opowiedziano mi kolejne historie o tym jak mój syn się odnajduje, jak sobie radzi.

Kłujące pytanie, jak będzie w szkole.

Bolą mnie zignorowane opinie terapeutów, którzy w przeciwieństwie do Psychiatry, widzą Tymona w grupie, obserwują jego codzienne funkcjonowanie. Wkurza mnie zimna odmowa, na moją propozycję, by przyjechała i zobaczyła, przy jednoczesnym zignorowaniu nagrań z przedszkola, które jej przywiozłam. Bo NFZ nie refunduje, mogę złożyć wniosek w Poradni Psychologiczno Pedagogicznej. Tylko tam nie chcą ze mną rozmawiać bez zaświadczenia od psychiatry.

Koło się zamyka. Zostaje z moją bezsilnością. Nie dość dobrze sytuowana, by poprowadzić prywatnie diagnozę. Z niepewnością, czy może rzeczywiście "to minie", czy wystarczy moja praca, praca Wychowawców, Pani Pedagog, czas. Z gorączkowym szukaniem jakiejś dodatkowej drogi.