"JavaScriptSDK"

niedziela, 30 czerwca 2013

Bilans zysków i strat

Na plus:

- Młoda ułożona startowo. Nikt mi już cesarskim cięciem nie grozi.
- Dostałam skierowanie na USG (38 tygodni i 3 dni ciąży za mną :P)
- Ostatnie "prace remontowe" planowane przed porodem ukończone.

Na minus:

- USG może zdążę zrobić, a może nie - sprzęt w przychodni się zepsuł.
- Tymon nie reaguje na leki antyhistaminowe.

***

Wczoraj cały świat widziałam w czarnych barwach. Notkę, którą naskrobałam mogłabym zgłosić do konkursu na najbardziej pesymistyczny tekst roku.

Dziś jest normalnie. Znowu mam świadomość własnej siły i wiem, że nie dzieje się nic, z czym nie dałabym sobie rady.

sobota, 29 czerwca 2013

Czerwcowe shorty

1 czerwca 2013 roku


Wystraszyła mnie córa. Pół nocy skurczy.
Już myślałam, że rano zrobię przyspieszony wjazd na porodówkę...


2 czerwca 2013 roku


LIGO-LIGO w języku Tymona znaczy tyle co NIE WOLNO 


3 czerwca 2013 roku



A jak się nie obróci głową w dół?

***

Rano słońce, potem burza, potem znowu słońce i spacer - bez wózka. Teraz Tymoneiro śpi, a ja trochę popracowałam nad bransoletką i zrobiłam sobie przerwę na fb. 

Lenia nie oszukasz. 
Lenia nie pokonasz...

***

Dzień "bez kija nie podchodź". A jednocześnie dzień "no dawaj, chodź tutaj. Zobaczymy jaką będziesz miał zaraz minę".


5 czerwca 2013 roku



Taaaak, właśnie tego mi było trzeba.

Tymon radośnie wywalił wszystkie zabawki z pudła i teraz mam na całej podłodze jeden wielki plac zabaw.

Nie muszę dodawać, ze ostatnią godzinę spędziłam sprzątając te diabelne zabawki?

***

Jesssssstem oazzzzzą ssssspokkkoju...

Jak Tymon nie pójdzie spać o jakiejś normalnej porze, to nie ręczę za swoją dalszą poczytalność.


6 czerwca 2013 roku


Tymon postanowił być pomocny.

Pomaga mi zmienić nastawienie. Zaczynam czekać z utęsknieniem na poród i kilka dni względnego spokoju 


7 czerwca 2013 roku


Mam już wszystko co potrzebne przy noworodku. Wszystko oprócz ciuszków, ale te przyjdą na początku przyszłego tygodnia.

Czyli ten, no. Mogę rodzić.


***

Tymon jest od rana podejrzanie kochany i uroczy. Zaczynam szukać po mieszkaniu jakichś śladów zbrodni...

P.S. O której można obudzić męża, który do czwartej nad ranem GRAŁ W GRY KOMPUTEROWE, tak żeby już był przytomny, ale jeszcze uznał to za karę?


8 czerwca 2013 roku


Biedny ten mój Smyk... Sturlał się przez sen z łóżka na podłogę. Rozpacz ponad pół godziny - chyba doszedł do wniosku, że to nasza wina, bo nie dał się ani tulić, ani głaskać. Uspokoiła go dopiero butla z mlekiem.

Swoją drogą niesamowicie jest być matką. Zanim się sturlał spałam w najlepsze i śniłam jakiś idiotyczny, zupełnie nietymonowy sen. I nagle obudziłam się z myślą: "Muszę go złapać." 

Nie zdążyłam.

P. twierdzi,że mózg mi płata figle i to było złudzenie z niedospania, ale co on tam wie 


10 czerwca 2013 roku


30 dni zostało. 

Idę rozwiesić pranie, na wypadek gdyby jaśnie panienka postanowiła wcześniej opuścić bezpieczną przystań. 


***

Właśnie wstawiłam pierwsze, typowo Inkowe pranie. Swoją drogą, zapomniałam już jak małe są noworodki i, sprawdzając rozmiary byłam w ostrym szoku, widząc na ciuszku, który wygląda jak dla lalki rozmiar "68". 

Przy "56" się zawiesiłam i P. musiał mnie zresetować, bo nie wiadomo, czy sama bym z tego wyszła 


***

Tymon uznał chyba wczoraj, że za dużo wrażeń mu dostarczyliśmy (najpierw jazda taksówką, potem imieniny, a na koniec powrót do domu u Tatusia na ramionach) i całą noc odreagowywał. 

Nie wstawałam do niego tyle razy od co najmniej pół roku...



12 czerwca 2013 roku


Bezsenność ciążowa to jednak straszna małpa... Usnęłam ok. 1-1:30, obudziłam się o 5 i do 6:30 przekręcałam się z boku na bok. O 6:30 wstał Tymon, a mi powoli zaczynają ciążyć powieki.

Teraz? Realy?

Teraz to ja już nie dostanę pozwolenia na sen minimum do 13 


***

Przemeblowaliśmy pokój. Potwory mają swój kąt, my mamy swój. 

Oczywiście nie przeszkadza to Tymonowi ani trochę w przychodzeniu do naszego łóżka.


13 czerwca 2013 roku


Patrząc po ilości prania, moja córka będzie się przebierać jakieś 10 razy dziennie...

Czyli coś jest w tym, ze rodzice spełniają swoje ambicje na dzieciach 


14 czerwca 2013 roku


"Odkomarzamy" mieszkanie. W sensie P. lata ze ścierką i wybija populację komarów na suficie. Po pół godziny stwierdził, że chyba wszystkie i usiadł przed komputerem.

Nie wszystkie. Wypatrzyłam kolejnego, złapałam ścierę i dawaj go gonić... 

Reakcja natychmiastowa:

"Przestań skakać, bo urodzisz!"


***

Bo jak się baba uprze...

... To będzie prasować do 23:30.

Pocieszam się tym, że zostało mi do wyprasowania "tylko" to co się teraz suszy i to, co będę prała dzisiaj. Także w najgorszym wypadku jeszcze jeden wieczór jak wczorajszy.

No i Tymon okazał litość.
Pozwolił matce pospać do 8:30 



***


Od jakiegoś czasu ulubioną zabawą Tymona jest wyrzucanie zabawek przez balkon (czwarte piętro, czekam, aż kogoś trafi w głowę i dostanę OPR) i przylatywanie do nas z radosnym lub rozpaczliwym wrzaskiem: "Nie ma! Nie ma!"

Tłumaczę to sobie tym, że chce mieć już siostrę po właściwej stronie brzucha i uznał, ze najlepszą metodą będzie zmuszenie mnie do biegania dziesięć razy dziennie po schodach. 


16 czerwca 2013 roku


Odkryłam manipulanta.

Kiedy moje dziecko budzi mnie rano, żeby ściągnąć mu zabawki z półki nad łóżkiem, wcale nie chodzi mu o zabawki, tylko o obudzenie mnie.

Sama widziałam dzisiaj, ze potrafi je ściągnąć bez pomocy.

Typowy facet. 


17 czerwca 2013 roku


Zamieszkał nam na balkonie wielki (nie przesadzam) pająk. Rozsnuł sieć na 1/4 szerokości balustrady. Jak go zobaczyłam, zrobiło mi się zimno, potem gorąco, a potem słabo.

A P. stwierdził, ze skubańca nie eksmituje, bo ten łapie komary

Może i łapie, ale podejrzewam, ze jak już zeżre wszystkie to przyjdzie po nas...


19 czerwca 2013 roku


Tymon uczy się skakać, a ja myyyyślę...
Jeśli pójdę do sklepu, kupię wodę i spakuję ją do szpitalnej torby, prawdopodobnie urodzę za dwa tygodnie.
Jeśli nie pójdę i nie kupię, pewnie wyląduję dziś w nocy na porodówce. Bez wody.

A Wy? Co byście zrobili?

Edit

Nie będę Was trzymać w niepewności - kupiłam wodę. Teraz pozostaje mi czekać na reakcję mojej przekornej córki. Ma tylko dwie opcje do wyboru 



***

Odwróciła się. Waży coś między 2800 a 3000 gram. Ponoć w przeciągu dwóch tygodni urodzę 


20 czerwca 2013 roku


Tymon ma depresję pogodową. Cały dzień chodzi z butlą wody, nie chce jeść niczego suchego, miauczy bo mu gorąco i nic mu się nie podoba...

Ja podobnie, tylko zamiast butelki mam szklankę.


21 czerwca 2013 roku


Tak sobie myślę, że gdyby zrzucić surowe jajko z naszego czwartego piętra, to do parteru zdążyłoby się na półtwardo ugotować...


23 czerwca 2013 roku


Moje dzieci stanowczo mają w genach przekorę. Tymon urodził się 11 dni po moim wymarzonym terminie. Inka też olewa sprawę i stwierdziła, że nie będzie prezentu na dzień ojca.

Foch z przytupem. Idę spać.


24 czerwca 2013 roku


Co robi śpiące, głodne i zmęczone dziecko, które właśnie domagało się, żeby zrobić mu kaszkę i położyć do łóżka?

Chwilę zajada i udaje, że zasypia, a gdy matka straci czujność wylewa pół butelki kaszki na kanapę.

Udaję, że moje dziecko nie istnieje, żeby nie zrobić mu kuku.


26 czerwca 2013 roku


Nikt nie ma tak miękkich, jasnych włosów.
Nikt nie pachnie takim spokojem i poczuciem bezpieczeństwa.
Nikt nie jest do mnie tak podobnym, tak bardzo się ode mnie różniąc.

Kocham Go.


27 czerwca 2013 roku


Każdy kolejny ząb oznacza większe "atrakcje".
A do końca zostało jeszcze 13...


28 czerwca 2013 roku


Tymon uczy się czytać. Siada P. na kolanach i pokazuje poszczególne literki na koszulce, domagając się wyjaśnień.

Wiedziałam co robię, nie kupując sobie koszulek z napisami


30 czerwca 2013 roku



10 dni. Ale pewnie przenoszę. Ot, tradycja rodzinna

Zresztą tak ma być. Niech się Tymo wyłączną matczyną uwagą nacieszy


wtorek, 18 czerwca 2013

Strzygopłaczki


Pierwszy rok życia Tymona to był koszmar. Skaza białkowa, alergia na gluten, na owoce południowe, jajka, większość ryb, buraczki, kukurydzę, na brokuły i kalafior... Najgorsza była zima, gdy do tego doszło suche powietrze i skóra jak papier ścierny. Pocieszałam się myślą, że wyrośnie, będzie coraz lepiej, że wiosną już skóra się poprawi, dietę będzie można rozszerzyć, Tymo będzie coraz silniejszy, a następne trudności dopiero po trzecich urodzinach, bo wtedy może się ujawnić alergia na pyłki. Może. Ale nie musi.

Przyszedł marzec. Objawy alergii pokarmowej rzeczywiście zaczęły się cofać. Udało się wprowadzić do diety jajka ( w niewielkich ilościach, samo żółtko), kukurydzę, buraczki, łososia i pszenicę (gluten). Skakałam pod sufit ze szczęścia...

A potem poprawiła się pogoda i wszystko zaczęło pylić.

Tymon nie ma jeszcze półtora roku, ale i tak od miesiąca jest cały czas na lekach antyalergicznych, bo inaczej katar sienny i zapalenie spojówek. Pszenica znowu zaczęła uczulać - krzyżowo z pyłkami.
Wprowadzenie czegoś nowego do diety? Zapomnij, matko naiwna.
Spacer w słoneczną pogodę? Za skarby świata, bo jak jest sucho i słonecznie, to stężenie pyłków najwyższe. I wtedy nawet leki nie pomagają, oczy robią się czerwone jak u królika, a z nosa kapie jak z kranu :(

A będzie pewnie jeszcze gorzej - widzę po P., któremu pokrzywka obejmuje pół ciała, a katar sienny i oczy czerwone ma nawet jak nie wychodzi.

***

I siedzę, i czytam, i szukam sposobów, jak mu ulżyć. Przecież to dziecko. Moje. Jak mam je zamknąć w domu, zabronić wszystkich przyjemności, zabrać nawet głupiego herbatnika, na którego czekał przez pierwsze 15 miesięcy życia? :(





sobota, 15 czerwca 2013

Tik Tak

Dziesięć godzin.
Nie zasnę. Nie usnę. Snuję się z kąta w kąt.
Dziesięć godzin.

A potem kwadrans, może pół godziny. I odpowiedzi na najważniejsze pytania.
Czy się odwróciła i  ile waży?

***

Kobiety, matki to jednak dziwne stworzenia...
Prawie całą ciążę zastanawiałam się, czy będę umiała ją kochać.
Teraz zastanawiam się, czy nie będę kochała jej mocniej niż Tymona.

W praktyce pewnie okaże się, ze siła uczuć będzie porównywalna, różnice pojawią się w sposobie ich okazywania i w cechach kochanych...

wtorek, 4 czerwca 2013

Dlaczego się Strzygi boją cesarek?

Od kilku dni w mojej wyszukiwarce króluje hasło "drugi poród". Ile trwa, czym się różni od pierwszego, kiedy pojechać do szpitala, czy jest łatwiej, trudniej, tak samo...

Dowiedziałam się, że drugi poród jest zwykle szybszy. Że najczęściej jest dla matki łatwiejszy, bo pierwsze dziecko "przetarło szlaki". Że przy drugiej ciąży maluch ma większe pole do manewru, bo mięśnie są "luźniejsze" i w związku z tym może się swobodniej odwrócić główką w dół. Nawet w dniu porodu. Nawet jeśli jest większy niż pierworodne.

Czytam, bo się boję.

Nie porodu. Już nie.

Boję się rozłąki z Tymonem.
Sytuacji, gdy usłyszę: "Niestety musimy wykonać cesarskie cięcie. Zostanie pani z nami najbliższe pięć dni."

Kiedy wylądowałam w szpitalu przed jego narodzinami, na sali ze mną leżała dziewczyna w sytuacji nieco zbliżonej do mojej teraz. W domu czekała na nią półtoraroczna córeczka, a ona miała spędzić minimum tydzień na oddziale, ze względu na bardzo słabe wyniki krwi i przedwczesne skurcze. Każdy obchód zaczynał się od jej pytania, kiedy będzie mogła wrócić do domu. Współczułam jej, ale nie rozumiałam, a teraz...

Teraz najchętniej urodziłabym w domu, byle tylko nie rozstawać się ze smykiem na trzy diabelnie długie doby. Będąc całkowicie uczciwą: planowałam "spóźnić się" do szpitala i po karetkę zadzwonić dopiero gdy zaczną się bóle parte (szpital mam praktycznie pod domem). Podczas wizyt kontrolnych u lekarza, dokładnie wypytywałam o wyniki, o to, czy w razie nagłego porodu istnieje jakieś zagrożenie dla mnie lub dla małej. Nie. Ciąża wzorowa, wszystkie wyniki jak z obrazka, żadnych obciążeń, do tego pierwszy poród naturalny i udany.

Aż do ostatniej wizyty, gdy lekarz stwierdził, że Mała nadal się nie odwróciła i jeśli nic się nie zmieni czeka mnie cesarka. A cesarka to już nawet nie trzy dni, tylko pięć. 120 godzin.

I nie uspokaja mnie fakt, że Tymon będzie pod czułą ojcowską opieką. Bezpieczny. Ewentualnie stęskniony za mną, ale jednak w dobrych rękach.

Czy ja na pewno jestem normalna?





niedziela, 2 czerwca 2013

Ostatnie podrygi lub łabędzi śpiew matki jedynaka

Uświadomiłam sobie, że najdalej za półtorej miesiąca oprócz megaaktywnego Tymona będę miała w domu noworodka. Niby oczywista oczywistość. Tak się dzieje po ciąży. Tylko... Co właściwie oznacza noworodek?

Brak rytmu dnia. Znowu. A przecież dopiero co wypracowaliśmy...
Brak lub duże ograniczenie możliwości kąpieli dłuższej niż trzy minuty.
Brak czasu na wyregulowanie brwi, zrobienie maseczki, nałożenie odżywki, pomalowanie paznokci, ogolenie nóg wyżej niż do kolana...
Uwiązanie w domu na okres minimum pół roku - bo karmienie piersią zobowiązuje.

I wiele innych.

Owszem, są też "plusy dodatnie" z posiadania w domu noworodka. wiem, pamiętam. Tyle, że nimi zamierzam się po prostu cieszyć. "Plusy ujemne" natomiast...

Uświadomiłam sobie i postanowiłam wykorzystać maksymalnie te ostatnie tygodnie...

Czy godzina w wannie to już rozpusta?