"JavaScriptSDK"

czwartek, 28 lutego 2013

Strzygopłaczki rok później

Z każdej strony słyszę:

"Nie przesadzaj."
"Histeryzujesz."
"Martwisz się na zapas."
"Wyolbrzymiasz problem"
"Jakoś ja dałam radę."
"Nawet nie zauważy."

Wiem, wiem, ze w dobrej wierzę, żeby uspokoić i wlać w struchlałe matczyne serce ukojenie...

Ale nie ma ukojenia.

Nie chcę być "wystarczająco dobrą mamą". Chcę być idealna. Dać wszystko to, czego mi zabrakło, bo moja Mama, choć bardzo się starała, jest tylko człowiekiem. Nie zgadzam się na zmęczenie, na poirytowanie i brak cierpliwości. Nie tak miało być. Miała mnie nieść jakaś mistyczna energia, miałam frunąć na skrzydłach macierzyństwa.

Zamiast tego, z każdym gramem, który przybywa Ince, ja mam mniej siły. Czuję się wypompowana, wypruta. Coraz częściej zdarza mi się gryźć wargi. Fizycznie ucieka ze mnie wapń, magnez i żelazo  Psychicznie uciekam ze mnie ja.

Boję się jej. Boję się siebie. Boję się, że nie dam rady taka sama jedna, jak palec. Że albo Młody, albo Inka, albo obydwoje będą czuć za mało miłości.

Moja Mama miała nas trójkę, ale miała też swoją Mamę. Przez pierwsze dwa lata na tym samym podwórku. Miała piątkę rodzeństwa, tuż obok. Koleżanki ze szkoły i z podwórka. Sieć ludzi wokół siebie.

A ja? Ja mam internet i Prawie Męża, którego więcej nie ma niż jest.

środa, 27 lutego 2013

Strachy

Jako, że do porodu zostało mi tylko cztery i pół miesiąca, postanowiłam zacząć uczyć Tymonka samodzielności. Zwłaszcza w zasypianiu i samotnym spaniu. Pierwsze już nam trochę wychodzi (choć wymaga ode mnie chowania się za ścianą i czekania 10 minut w bezruchu i ciszy, bo Młody  owszem, zaśnie sam, ale tylko, jeśli mamy nie widać). Z drugim mamy problem, ponieważ...

... Jaśnie Panicz znowu budzi się na karmienie w nocy - i naprawdę jest głodny, zjada ok 300 ml mleka.

... ząbkujemy  Tym razem wyszła nam prawa dwójka u góry, a lada moment pojawią się jeszcze dwie górne jedynki i druga górna dwójka.

... nad ranem TRZEBA się przytulić. Koniecznie. Jak się nie przytuli, to się rozbudzi i będzie płakał do południa, bo jest niewyspany, a już nie może zasnąć...

Na wszelki wypadek zaczęłam nastawiać się psychicznie na spanie z dwójka dzieci. ;)

***

Poza tym - boję się. Nie wyobrażam sobie zostawienia Tymka na trzy dni w celu urodzenia mu siostry i przesiedzenia z nią w szpitalu... Bo z kim? Jedyną osobą do jakiej mam 100 % zaufania jeśli chodzi o opiekę nad Młodym jest P., a on przecież pracuje... Z Babicą go NIE zostawię na dłużej niż pół godziny, a gdzie tu mówić o trzech dniach.

I czuję się bezradna i zła. Czuję się samotna i pozbawiona wsparcia.

Jak nic się nie zmieni, to, klnę się na wszystko, urodzę małą w domu i mogą mi wszyscy naskoczyć :/

sobota, 23 lutego 2013

Krokiety ziemniaczane z indykiem

Składniki:


Masa ziemniaczana:
1 kg ziemniaków
4-5 łyżek mąki ryżowej
2 żółtka


Farsz:
mielone mięso z indyka
sól, pieprz


Przygotowanie:
Ziemniaki ugotować odcedzić i wystudzić, a następnie utłuc na puree.
Do ziemniaków dodać żółtka i mąkę ryżową i wyrobić na gęstą, jednolitą masę.

Mięso podsmażyć na patelni z solą i pieprzem (nie dodawać oleju - z mięsa wytopi się wystarczająca ilość tłuszczu).

Z masy ziemniaczanej formować okrągłe placuszki, na środek kłaść podsmażone mięso,  następnie "zaklejać placuszek wokół mięsa tworząc krokiety.

Smażyć na teflonowej patelni, bez użycia tłuszczu.

piątek, 22 lutego 2013

Taki duży...

Już lepiej.

Ince nic nie jest, ja zaczynam normalniej oddychać. Chwała augmentinowi (jakże ironiczne, że mówi to zagorzała przeciwniczka antybiotyków). Mamy też datę i godzinę ślubu zaklepaną i zapłaconą.

Tylko Tymon, na przekór wszystkiemu wynalazł nie wiadomo skąd kawałek szkła i rozciął paluszek. Ale dzielny był, nie płakał prawie i ledwo mu zdążyłam palec przemyć, bo już chciał uciekać do zabawy (i zakrwawiania mi całego mieszkania). A kiedy Tata przyniósł plaster z Kubusiem Puchatkiem i Tygryskiem dumnie go wszystkim pokazywał. Pokazywał, wkładał do buzi zaplastrowany paluszek, obśliniał, aż plaster spadł. Trwało to wszystko mniej niż dziesięć minut. ;)

***

I taki duży już jest mój mały chłopczyk...

Już nie chce, żeby mu przytrzymywać butelkę podczas ubierania pidżamki. Odpycha Tatiną rękę. Sam przytrzymuje jedną ręką, a druga podaje, żeby przełożyć rękaw śpiochów.

I nie chce zasypiać przytulony do Mamy. Owszem, dobrze jeśli leżę obok i mnie widzi, czasem nawet pozwala się głaskać po buzi, ale już coraz mniej tej bliskości przedsennej potrzebuje... Dziś zasnął sam. A ja z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej gdzieś zakuło, ze już mu nie jestem tak całkiem niezbędna.

czwartek, 21 lutego 2013

Mamy

Mamy ząb.

Jeden. Biały jest, ładny, nie powiem. Tymon nauczył się nim skrobać i teraz jak mu dam kawałek jabłka, to po jakimś czasie oddaje mi kawałek jabłka z rowkiem.

Mamy też zmiany atopowe na buzi. Tzn. Tymon ma. I Fenistil i maść, żeby zniknęły. I dietę. Bo dieta najważniejsza. A ja liczyłam, ze powoli wychodzimy i że wreszcie zacznie być normalnie - z chlebem codziennym i twarożkiem na śniadanie. Tak mi się marzyło.

I zapalenie płuc mamy. To ja, nie Tymon. I duszenie się kaszlem, bo cholerstwo siedzi głęboko  Przez miłego, zatroskanego pana doktora, który się kazał leczyć paracetamolem, bo "to tylko wirusówka, a pani w ciąży"... I drżenie mamy, żeby Ince jednak nie zaszkodziło, żeby ten antybiotyk, od drugiej, mniej zatroskanej, a bardziej konkretnej i perspektywicznie patrzącej pani doktor. Żeby ten antybiotyk nie był za późno. Na werdykt specjalisty muszę czekać jeszcze 11 godzin.

A na koniec mamy dwa odpisy aktów urodzenia i jeden odpis aktu zawarcia małżeństwa z adnotacją o rozwodzie. I ambitny plan, żeby jutro te papierki zanieść do USC.

sobota, 9 lutego 2013

Nie jest dobrze...

Ząbkowanie na całego... Ostrooo...

Śpi z płaczem, wstaje z płaczem, chodzi z płaczem, je z płaczem. Ibuprofen pomaga na maks 2,5 godziny, podczas których ogranicza się do jęczenia, zamiast płaczu. Jak przestanie działać wraca czarna rozpacz. 90% czasu ma w buzi rączkę i próbuje masować dziąsełka, pozostały czas trzyma buzię mocno zaciśniętą (ja tak robię  kiedy baardzo boli mnie ząb). Ale i tak jest lepiej niz sie spodziewałam - Tata ząbkowanie przechodził z 40-stopniową gorączką. U Tymka jest tylko 38,2.

I zapalenie oskrzeli do kompletu.

A jutro przyjeżdżają Dzieciaki i z ostrej jazdy bez trzymanki przejdziemy w rollercoaster bez blokady.