Wczoraj po raz pierwszy opowiadałam Tymonowi o jego dniu.
O tym, jak wstał rano i bawił się autkami. Jak poszliśmy do babci, a potem na zakupy. Jak zasnął w Biedronce, a ja klęłam pod nosem na długą kolejkę. O wnoszeniu go na rękach na czwarte piętro i o tym, jak pozwoliłam mu spać w kurtce i czapce, by nie zakłócać jego drzemki. O tym, co było dobrego w tym dniu, ale też o tym, co powodowało płacz i złość. Moją. Jego.
Zaczęłam opowiadać, bo płakał, a P. rzucił, ze możnaby przeczytać mu bajkę na wyciszenie. Najpierw chciałam stworzyć historię, ale zbrakło mi pomysłu. Po chwili przypomniałam sobie poradę psychologa, by dziecku streszczać dzień przed snem.
Przy pierwszych zdaniach miałam pustkę w głowie. Jednak każde kolejne pozwalało mi na nowo przeżyć ten dzień, przypomnieć sobie, przerobić emocje. Leżeliśmy opatuleni kołdrą, ja z ustami tuż przy jego uchu, a słowa płynęły.
Gdy skończyłam, złe uczucia jakoś przyblakły, a dobre wzmocniły się.
I wtedy Tymon zrobił mi prezent. Wyciągnął z dnia, to, co dla niego było najważniejsze i opowiedział mi własną bajkę. Zrozumiałam z niej tylko historię o autku, które zauważył na targu, a którego nie chciałam mu kupić, ale wiem, że z biegiem czasu coraz lepiej będziemy się rozumieć.
Bo czuję, że takie opowieści staną się naszym wieczornym rytuałem.
Już się stają, skoro dziś znowu usnął słuchając mojej opowieści.
Ładne to. I na pewno bardzo wzruszające :)
OdpowiedzUsuńwidzisz na to nie wpadłam muszę wypróbować mogę odgapić tak bezczelnie???
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł! Pozwolę sobie go wykorzystać... w przyszłości :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńswego czasu też opowiadałam Kubusiowi do snu o minionym dniu :) matce lżej ,bo się wygadać może ,a takie małe dzieciątko z chęcią słucha :)
pozdrawiam ciepło :)
Piękny pomysł. A taki prosty!
OdpowiedzUsuńDo tej pory opowiadamy Szymonowi jego dzień jeśli był wyjątkowo naładowany emocjami. Janek ma swoją własną usypiankę. Przed snem jak litanię powtarza: Jula śpi, Igoj śpi, Puba śpi, Ubejt śpi, Gatka śpi, Ziuzia śpi - wymienia w ten sposób wszystkie dzieci ze żłobka, gdy kończy zaczyna od nowa. Zawsze w tej samej kolejności.
OdpowiedzUsuńBardzo piękny rytuał :) Zdecydowanie wart powtarzania.
OdpowiedzUsuńKurczę, no pomysł świetny... I mówisz, że to co złe, już jakoś tak źle się nie jawi? To chyba zacznę już dziś praktykować na Lilce w ramach pomocy samej sobie, bo ostatnio mam dziwne wrażenie, że nic dobrego się nie dzieje :( No to tak optymistycznie w te Mikołajki :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu i miłych rytuałów.
Ps. Prawdziwy Facet-to autko musiało być super :)