Tydzień tylko z Tatą uświadomił mu, że najlepszym towarzyszem zabaw wcale nie musi być mama. Przez pół niedzieli wszystkie zabawki przynosił do P., a mi przypadała rola obserwatora. Świadoma, że już dziś P. wróci do pracy, a ja zostanę znowu "jedynym rodzicem", nawet nie walczyłam zbytnio o jego uwagę.
Sam przyszedł.
Po popołudniowej drzemce, gdy cały świat był zły, bo "jeszcze się nie wyspałem, a już nie mogę zasnąć". I później, gdy przynosił mi kredki i "kolorowaliśmy" narzędzia w kolorowance.
Chociaż, tak naprawdę, większość dnia bawił się sam, biegając po całym mieszkaniu, jeżdżąc na jeździku, albo na fotelu obrotowym i skacząc po kanapach. Bo tym, co najbardziej wymęczyło go podczas pobytu w szpitalu, był brak przestrzeni i przymus siedzenia cały dzień na łóżku o wymiarach 0,9x2,0 metry lub na parapecie szpitalnego okna.
***
Hej Tymek! Witamy z powrotem! Nie daj się więcej i nie rób rodzicom takich numerów.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
dobrze że już w domu:)
OdpowiedzUsuńI to był pewnie jeden z najdłuższych tygodni w Twoim życiu. Najważniejsze, że już się skończył. I że wszystko wraca na stare, dobre, sprawdzone tory. I oby nigdy więcej!
OdpowiedzUsuńDobrze, że już wróciliście :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że już wróciłaś...
OdpowiedzUsuńLila
Świetnie, że już w komplecie. Korzystaj z tych chwil, blog poczeka ;)
OdpowiedzUsuń