Padł nam komputer. Jeden z dwóch, więc tragedii nie ma, ale z pewnymi niedogodnościami się ta sytuacja wiąże. Najpowszechniejszą jest zimna wojna pomiędzy poszczególnymi domownikami. Dzieci chcą bajki, ja chcę blogi, P. vlogi. Wygrywa najsilniejszy. Albo najszybszy.
Oczywiście z biegiem czasu (dwa-trzy tygodnie) wypracowaliśmy pewien system i problem przestaje być palący. Chwiejna równowaga.
Ale.
Postanowiliśmy wymienić płytę główną. Tym sposobem przez pół niedzieli cała rodzina patrzyła P. na ręce i zastanawiała się, jak długo można czyścić wiatraczki i instalować od nowa system. Mąż mój nic sobie (pozornie) nie robił z naszych wykrzywionych irytacją twarzy i czyścił. Ssawką szczelinową od odkurzacza.
- A teraz wycyścisz mu atupechy* - pytał od czasu do czasu, a gdy wsparcie werbalne przestało mu wystarczać, dzielnie pomagał w sposób bardziej praktyczny (wydzierał ojcu narzędzie pracy).
Ostatecznie P. skończyła się cierpliwość i kazał mu iść do matki, nie omieszkał się poskarżyć:
- Mamo! - zawołał dramatycznie - Tata skrzywdził mnie szczotką do zębów komputera!
* atupechy - bebechy
Ty już lepiej nic nie mów vol.1
No nie ma teksty synus nuda Wam nie straszna.
OdpowiedzUsuńCóż za wyrafinowana tortura ;)
OdpowiedzUsuń