"JavaScriptSDK"

czwartek, 16 stycznia 2014

Jak (nie) być jęczybułą?

Czasem staję obok siebie i słucham z niedowierzaniem własnego narzekania.

Jaka jestem zmęczona. Jak Tymon wrzeszczy pół dnia i wali głową w podłogę - dziś aż zdarł sobie skórę, bo mu nie pozwoliłam kopnąć Agnieszki. Ona z kolei pół dnia robi takie niezadowolone "mmmmmm, mhhmmmmm, mmmmmm", bo za wolno się przemieszcza, chce na ręce, nie chce żeby ja tulić lub boi się Tymona. Po prawdzie też bym się bała na jej miejscu. I jak mi uszy puchną, głowa boli i mam dość.

A to wcale nie jest tak.
To znaczy, jest. Ale nie tylko.

Leżeliśmy dziś z Tymonem na podłodze i rysowałam dla niego ryby czarną kredką, a on krzyczał radośnie "Jyba! Jyba!". I namalowałam mu słońce oraz chmurkę, a on oznajmił kolejno: "Sieci" i "Pada deś". A ja byłam taka dumna, bo nauczył się tego mimochodem, gdy patrzyliśmy przez okno, a ja mu tłumaczyłam dlaczego nie możemy wyjść. Dwa tygodnie temu. I zapamiętał.

Później tańczył ze mną i z Agnieszką do "Baby, please make a change" i śmiał się na całe gardło. Zjadł kanapkę z dżemem i owsiankę, która udawała jogurt. I pocałował mnie w policzek, zarzucił mi ręce na ramiona. "Ciem ciytulić".

Z kolei Agnieszka zawołała dziś "mammm". Może nieświadomie, a może w ramach próby kontaktu. Kto wie? Wstała jako półroczniak. Może mówić też zacznie ekspresowo. W sumie nawet bym chciała, bo niemożność ustalenia o co dziecku chodzi, gdy pokazuje sufit i żąda: "E-he! E-he!", jak to jeszcze czasami robi Tymon, bywa frustrująca.

Potem, przy karmieniu zajadle klepała mnie ręką po przedramieniu. Zawsze to robi, a mi zawsze chce się śmiać z tego wyraźnego dowodu na podobieństwo do nadpobudliwej matki.

Przecież każdego dnia co najmniej kilkakrotnie mam łzy wzruszenia w oczach.

Jak nie mieć?


10 komentarzy:

  1. ach ,u mnie ostatnio TO SAMO ,marudzę i burczę jak opętana ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne te dzieciaki masz Strzyga !

    OdpowiedzUsuń
  3. o tak niektóre momenty bywają frustrujące, ale są też takie gdzie łezka w oku się zakręci. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jednak będę bronić prawa do jęczenia rękami i nogami :) Zwłaszcza po wczorajszym dniu z moimi "skarbami"... Ale to fakt, czasami zapominamy o tych cudownych chwilach, a wyłuskujemy tylko te złe i frustrujące.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czemu by nie marudzić i nie jęczeć? Do jakiś rozrywek musimy mieć prawo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Każda mam to rozumie. Ja tez kilka razy dziennie ma dość i chce gdzies uciec sama. Mimo ze mam jedynaka i to juz w miare rozumnego. Ale o wiele czesciej rozpiera mnie duma, rozlewa fala nieogarnietej milosci.
    My matki polki juz tak mamy;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie kochane szkraby :)
    Ja też mam łzy wzruszenia chyba każdego dnia, chyba każda matka tam ma. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że to kwestia tego z jakim nastawieniem zasiadasz do tego miejsca. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że jojczysz za bardzo. Jest w tym równowaga. Mi z kolei coraz trudniej piszę się o frustracji a kiedy już postanawiam wyrzucić wszystko z siebie to przychodzi ta wyjątkowa chwila, która pcha się na pierwszy plan. Najważniejsze, że w tej całej codzienności Jesteś naprawdę szczęśliwa. Ps. Lu. daje nieźle popalić ostatnio =/

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne dzieciaki :) A i pomarudź sobie Matko Strzygo, tyle Twojego ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. do zmęczenia można przywyknąć.....przychodzi ten moment kiedys że...po prostu go nie zauważasz. i tak trzeba swoje zrobić w domu i przy dzieciach.
    jak przypomę sobie zeszły rok to też bez przerwy narzekałam obiecałam sobie że zacznę być optymistą jeśli nim jesteś świat zaczyna wyglądać inaczej

    masz cudowne bąki ciesz się każdą chwilą bo to co robią to czego się uczą - te momenty nie zdarzją się po dwa razy;) może i człowiek czasem bywa wyczerpany ale....to słodkie zmęczenie. odchowasz bąki i potem bedziesz tęsknić za tymi czasami kiedy były jeszcze maluchami klejącymi się do mamusi

    OdpowiedzUsuń