"JavaScriptSDK"

czwartek, 7 listopada 2013

Nie fair

Dziś rano, o 8:25, Tymon skojarzył fakty i zrozumiał, że Tata wychodzi do pracy - na cały dzień. W związku z tym, gdy P. zaczął się ubierać, podbiegł do niego i wyciągnął ręce, domagając się tulenia. Raz, drugi, trzeci... Ostatecznie P. wyszedł z mieszkania o kilka minut później, niż powinien, a ja pozostałam z ciepłem w sercu i uśmiechem na twarzy.

Jestem dumna z mojej rodziny.
Z więzi, które udało nam się stworzyć.
Małych rytuałów.

Lubię poranki, kiedy Tymon po cichu bawi się, czekając aż się obudzimy.
Lubię, gdy traci w końcu cierpliwość i wspina się na nas, skacząc po P. i
Lubię dni wypełnione kanapkami pokrojonymi na małe kawałeczki, herbatą z cytryną i gorączkowym ogarnianiem pokoju, który przecież pięć minut temu był posprzątany, i który pięć minut po ogarnięciu będzie wyglądał jak lej po bombie.
Lubię popołudnia, kiedy P. rozkręca komputer, a Tymon , zwiniętym mu śrubokrętem próbuje odkręcić kółka od samochodzika.
Lubię wieczory, gdy P. kąpie dzieciaki, a ja przejmuję je w celu ubrania i nakarmienia.

I tylko czasami ten sielankowy obraz burzy mi świadomość, że 430 kilometrów stąd mieszka chłopiec, któremu takie rytuały odebrano. Chłopiec, który pięć lat temu uśmiechał się, jak Tymon dzisiaj, i którego uśmiech za pięć lat będzie miał mój syn.



4 komentarze:

  1. Strzyga...
    Na temat Wasze sytuacji się nie wypowiem, bo nie wiem co i jak, zwyczajnie w temacie nie jestem.
    Ale napiszę Ci coś z pozycji dziecka,którego rodzice się nie rozstali, a powinni. Moje dzieciństwo to koszmar. Dopóki dziecko jest małe pewnych rzeczy nie kojarzy, ale potem już rozumie-spanie w osobnych pokojach, wakacje tylko z jednym rodzicem, wieczne warczenie do siebie, łzy mamy i to Jej niezmienne, że mi się tylko wydaje, że nie płacze...
    Rozstanie rodziców to chyba jedna z najtrudniejszych sytuacji w życiu dziecka i można ją pod naprawdę wieloma kątami rozpatrywać.
    Napiszę coś jeszcze-mój Marcin jest super tatą, ale nigdy nie chciałabym, żeby był ze mną tylko ze względu na dzieci. One i tak czułyby fałsz naszego związku-nie związku, a życie jest za krótkie, żebyśmy oboje się męczyli.
    Nie chcę drążyć tematu, bo tak jak pisałam mało o Was wiem, o Waszej sytuacji, ale czy ten post nie jest przypadkiem powiązany z ostatnim o dzieciach P. z poprzedniego związku> Nie wiem czy stało się coś, co nasuwa Ci te myśli o Nich?
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozstanie P. i Eksi to historia boleśnie banalna. Tyle że odwrócona. Zazwyczaj to mąż zdradza żonę i wyrzuca ją na bruk, by na nowo układać sobie życie. No, ale Eksia jest taka wyemancypowana ;)

    I fakt, związek który w rzeczywistości jest męką zmienia życie dzieci w mniejszy lub większy koszmar. Też na pewnym etapie marzyłam tylko o tym, by moi rodzice się rozwiedli. Tyle że rozstać można się na kilka sposobów. Można w sposób bolesny, uderzający w dzieci, które maja ograniczony kontakt z ojcem i pranie mózgu fundowane przez matkę ("Ty już nie jesteś moim tatą, teraz wujek M. będzie moim tatą, bo Ty z nami nie mieszkasz" - "wujek" też z nimi nie mieszka, ale słowo matki rzecz święta). A można z klasą.

    A stały się dwie rzeczy. Pierwsza, to G., który w rozmowie z P. powiedział, że nie będzie się cieszył ze swoich urodzin, jeśli nie będzie na nich mnie i Tymona". Druga to świadomość, ze mnie na tych urodzinach nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uprzedziłaś mnie, bo chodził mi ostatnio po głowie post: "Jak rozstać się z klasą", bo niestety nasi kolejni znajomi się rozwodzą, no i zgadnij- z klasą czy bez? Oczywiście bez. I śmiem twierdzić, że dla tych matek, które najgłośniej krzyczą, że dobro dziecka jest najważniejsze, mają je tak naprawdę gdzieś. I właśnie u tych znajomych sytuacja bardzo podobna-to Ona miała wielu "przyjaciół". I teraz nie utrudnia ojcu kontaktu z małą w sensie fizycznym, bo jej tak zwyczajnie wygodniej, żeby On brał Małą na weekendy itd, ale to co wyprawia kiedy córka jest u niej-podsłuchiwanie rozmów, dyktowanie co ma ta mała mówić, a hit? Kiedy się wyprowadzała z naszego osiedla, bo on Ją z domu wyrzucił, musiała córkę przepisać do innej szkoły, to nawet ojcu nie powiedziała, gdzie ją zapisała... Ja wiem, że to wszystko świadczy o niej, ale wiesz co? wstyd mi, że to moja koleżanka. Wiem, że to absolutnie żadne pocieszenie, ale jest chyba garstka rodziców, którzy faktycznie potrafią razem usiąść, dojść do porozumienia i trzymać się tego, że dobro dzieci jest ważne dla nich obojga. Myślę, że to najbardziej okrutne, i takie uwłaczające, że dzieci traktuje się jako kartę przetargową.
    Jeśli nie może Was być na tych urodzin, to postaraj się tego nie rozpamiętywać. Małemu tym w żaden sposób nie pomożesz, siebie tylko przytłoczysz ciężarem myśli, a i tak nic z tego nie wyniknie. Jedyne co mi przychodzi do głowy, ale czytając o odległości jaka Was dzieli, to rozumiem, że widzenia są rzadko, żebyście w czasie kolejnego wspólnego spotkania zorganizowali Małemu urodziny u Was. Wiadomo, po czasie, i już nie to samo, ale może kiedyś, jako dorosły chłopak, wspomni to? Musiałaś dać temu Dzieciakowi kupę miłości, uwagi, zainteresowania, że coś takiego powiedział do P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, Strzygo, no strasznie przykra sytuacja z tym małym, ale chyba nie pozostaje Ci nic więcej jak spróbować to w miarę bezboleśnie przetrwać.
    Marta dobrze radzi, tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń