Tymon chyba przewidywał dzisiejszy deszcz i uziemienie w domu - wczorajszy spacer przedłużył maksymalnie. Nie dał się skusić wizją żelek, ciastek, krakersów, czekolady ani obiadku. Żeby wprowadzić go do domu, musiałam poczekać, aż P. wróci z pracy. I nawet mimo to, o 17:30 całe osiedle słyszało, że Tymon wraca do domu...
Jednak zanim doszło do tej histerii, Tymon świetnie się bawił ze Słodką Z. i dziećmi z osiedla.
W deszczu maleńkich żółtych kwiatów
"Łopatka do lodów" (skrobaczka do szyb, którą Tymon wytargał z szafki)
Wstałam! Teraz mi rób zdjęcia!
W sumie w domu też jest fajnie. ;)
Wesołki dwa :D
OdpowiedzUsuńAle że żelkami wzgardził ;)
OdpowiedzUsuń