Dowody?
Scenka I
Będąc matka odpowiedzialną, acz podatną na pokusy, ukryłam się w kuchni z paczką prażynek (ja zjem, Tymon nawet nie będzie wiedział, że takie niezdrowe, śmieciowe jedzenie w domu było). Stoję więc, buzia wypchana do granic możliwości, ręce pełne zakazanego przysmaku i nagle za plecami słyszę stanowcze:
- Dańń!!!
Scenka II
Tymon demoluje mieszkanie. Znaczy, bawi się. Biega za piłką, skacze, próbuje się wspinać na meble. Pod nogi nie patrzy, bo i po co. Leci przed siebie z radosnym piskiem i, jak można było od początku przewidzieć, w ostateczności wpada prosto na mnie.
Troszkę go przyhamowało, upadł na pupę.
"Pewnie będzie płacz" - myślę zrezygnowana.
A gdzie tam. Wstał, otrzepał się i stwierdził tylko:
- Ojaku...
Scenka III
Tuż po wieczornej kąpieli. Jaśnie Panicz pozwolił sobie założyć pampersa i uciekł, nim zdążyłam choćby sięgnąć po pidżamkę. Żeby nie było zbyt łatwo go złapać, zabunkrował się pomiędzy stołem a kaloryferem.
- Tymon, wyłaź stamtąd. Trzeba się ubrać.
- A sio!
Tu komentarz mojej mamy, gdy zadzwoniłam się pochwalić, jakie mam mądre dziecko: "Jeszcze dobrze nie mówi, a już Ci pyskuje." ;)
Scenka IV
Wieczór, Tymonowi powoli wyczerpują się baterie, ale jeszcze się plącze po mieszkaniu. Ja, nauczona doświadczeniem, staram się nie zawracać mu głowy, bo jeszcze czymś go zaciekawię i zamiast usnąć, rozbudzi się kompletnie.
O, zauważył mnie.
Przyleciał, wspiął się na mnie, objął łapkami i zadowolony oznajmił:
- Tali.
* Moje dzieci uczę mówić, korzystając z porad Doktora Żuka ("Naukę pierwszych słów można właściwie zaliczyć do nauk ścisłych, a ułatwia ją jedynie staranna i prawidłowa artykulacja") i Pani Biedronki ("Trzeba jej pośpiewać"). Żeby się nie frustrować, pamiętam też o stanowisku Mamy ("Nie można jej zmusić, żeby mówiła. Wszyscy robimy różne rzeczy w różnym czasie").
Troszkę go przyhamowało, upadł na pupę.
"Pewnie będzie płacz" - myślę zrezygnowana.
A gdzie tam. Wstał, otrzepał się i stwierdził tylko:
- Ojaku...
Scenka III
Tuż po wieczornej kąpieli. Jaśnie Panicz pozwolił sobie założyć pampersa i uciekł, nim zdążyłam choćby sięgnąć po pidżamkę. Żeby nie było zbyt łatwo go złapać, zabunkrował się pomiędzy stołem a kaloryferem.
- Tymon, wyłaź stamtąd. Trzeba się ubrać.
- A sio!
Tu komentarz mojej mamy, gdy zadzwoniłam się pochwalić, jakie mam mądre dziecko: "Jeszcze dobrze nie mówi, a już Ci pyskuje." ;)
Scenka IV
Wieczór, Tymonowi powoli wyczerpują się baterie, ale jeszcze się plącze po mieszkaniu. Ja, nauczona doświadczeniem, staram się nie zawracać mu głowy, bo jeszcze czymś go zaciekawię i zamiast usnąć, rozbudzi się kompletnie.
O, zauważył mnie.
Przyleciał, wspiął się na mnie, objął łapkami i zadowolony oznajmił:
- Tali.
* Moje dzieci uczę mówić, korzystając z porad Doktora Żuka ("Naukę pierwszych słów można właściwie zaliczyć do nauk ścisłych, a ułatwia ją jedynie staranna i prawidłowa artykulacja") i Pani Biedronki ("Trzeba jej pośpiewać"). Żeby się nie frustrować, pamiętam też o stanowisku Mamy ("Nie można jej zmusić, żeby mówiła. Wszyscy robimy różne rzeczy w różnym czasie").
Jednak najlepsze jest to "a sio" - wiadomo, trzeba być twardym i znaczyć swoje terytorium ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Przynajmniej wiadomo, że jak go do przedszkola wyślę, to nie da sobie w kaszę dmuchać :)
UsuńHmm mądre te dzieci hehe, mój jakiś czas temu usłyszał wyrażenie męża "w du*e", które wypowiedział leżąc pod samochodem. Młody teraz jak na papugę przystało, kładzie się pod swój jeździk z takim samym tekstem. Szkoda, że tych dobrych tak szybko nie łapie
UsuńHehe, ale się uśmiałam :) No rozgadał Ci się Synu, że hej. Lilce ostatnio udało się powiedzieć parę razy coś co na pewno oznaczało "daj" i raz jak stałam z kubkiem kawy w ręce, więc pomyślałam: "NO jasne, na pewno dam" :) A co do pyskowania... Pamiętam jak Eliza jeszcze nie mówiła, ale coś tam po swojemu już gadała i kiedyś stanęła na środku pokoju, my z mężem na kanapie, a ta zaczęła rękami machać i krzyczeć, intonować inaczej każdy wyraz-wyglądało to tak, jakby robiła nam pierwszą w życiu awanturę!
OdpowiedzUsuńu nas też a sio rządzi:D
OdpowiedzUsuńdańń - to "daj" czy epitecik mówiący żeś drań? :)
OdpowiedzUsuńKurcze, o tym nie pomyslałam :D Chyba "daj", bo woła tak, wyciągając ręce po smakołyki :)
Usuńale słodziak
OdpowiedzUsuń