Spakowana do szpitala torba, wyprana część ciuszków Młodego, przemeblowanie w moich rzeczach.
Strzyga wyraźnie spokojniejsza.
Chyba po prostu potrzebuję działania.
I widocznych gołym okiem efektów.
***
Inna sprawa, że przerastają mnie Święta - pierwsze z dala od rodzinnego domu, w pełni na utrzymaniu Pana Taty, bez możliwości kupienia choćby drobiazgu od siebie dla najbliższych. Nie wyobrażam ich sobie.
Potrzebuję na pocieszenie pachnącej choinki, kolorowych bombek, łańcucha z koralików i dużo, dużo kolęd... I jeszcze Młodego na rękach ;)
***
w Narodzonego miłość wierzymy
choć okruchami zwą nas marnymi
Jego miłością naszą mierzymy
trwa wyścig z czasem w byciu dobrymi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz