"JavaScriptSDK"

środa, 18 października 2017

Kiedy dziecko nie patrzy Ci w oczy

Coś tam wiesz.

Parę lat temu miałaś kontakt z "takim" dzieckiem. Nie mogłaś zrozumieć, jak matka może zaprzeczać tak wyraźnym objawom.

Teraz sama siebie o to pytasz.

Kiedyś Tymon był autoagresywny. Trochę to trwało, ale z naszą pomocą nauczył się sobie radzić z emocjami inaczej. Mogłam skreślić ten niepokojący objaw i utwierdzać się w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.

Zachowania schematyczne przykleiłam do "takiego etapu rozwojowego". Przecież każde dziecko ma swoje rytuały, i zwykle nie lubi, gdy są zaburzane. Moje nawet nie rzucają się na podłogę w sklepach.

Echolalia, nazwałam dziecięcym przedrzeźnianiem i sposobem na utrwalenie informacji.

Silny bunt, krzyk i płacz, gdy coś poszło nie po jego myśli, tłumaczyłam tym, że jeszcze nie umie sobie radzić z emocjami tak dobrze jak dorosły.

Sztywność ruchów, przelewanie się przez ręce w sytuacjach stresowych? Sposób na wyrażenie dyskomfortu...

Brak kontaktu wzrokowego, dla mnie był usprawiedliwiony ciekawością świata. Tyle jest do zobaczenia, jak miałby się skupić tylko na mnie. Zresztą, przecież mówił do mnie. Wołał: "Mamo!", opowiadał co tam u niego, domagał się uwagi.

***

Wczoraj spędziłam półtorej godziny w gabinecie przedszkolnego. Kolejne zdania pani pedagog odblokowywały coraz więcej skojarzeń. Rzeczy, które nagle stały się oczywiste, a których ja nie widziałam. Nie chciałam widzieć? Jak mogłam nie widzieć?

***

Wróciłam do domu. Poinformowałam najbliższych, tatę Tymona. Reakcję - od zaprzeczenia, przez pocieszanie, po "nic odkrywczego, wiedziałem o tym od dawna".

Trochę popłakałam i poprzeklinałam.

A po południu założyłam maskę perfekcyjnego spokoju i poszłam odebrać dzieci z przedszkola. Pierwszy raz z ciężarem uświadomionych podejrzeń i z resztkami nadziei, że nieprawda. Że mój syn patrzy mi w oczy.

Tylko, że przez te kilkadziesiąt minut, odkąd zbiegł ze schodów, do momentu, gdy weszliśmy do domu, nie zrobił tego ani razu. Owszem, opowiadał dużo, wiedziałam, że te słowa są dla mnie. Tylko oczy były wszędzie, poza moją twarzą...

***

Przede mną wizyty u specjalistów, w poradniach, kolejne rozmowy. Dziennik zachowań, tablice motywacyjne, ćwiczenia, spisywanie wszystkiego, co przypomnę sobie z poprzednich lat. Czekanie na diagnozę.

Autyzm, czy fałszywy alarm?

9 komentarzy:

  1. Pracuję w przedszkolu integracyjnym, mam w grupie chłopca z autyzmem... W poprzedniej placówce również mieliśmy chłopca z tym zaburzeniem. Niby jedna i ta sama diagnoza a dwa skrajnie różne przypadki. Zaburzeń ze spektrum autyzmu też jest całkiem sporo. Nie wszystkie to oczywisty wyrok... Zresztą, nawet "mój" Łukasz, który ma 4lata i nie mówi, robi olbrzymie postępy. Tyle, że trzeba uświadomić sobie to, że dla Łukasza postępem, z którego bardzo się cieszymy jest to, że zaczął reagować na swoje imię. I tak będziemy właśnie iść małymi kroczkami, nie zakładając nic na przyszłość.

    Nie jestem specjalistą, nie kończyłam studiów pod tym kątem, wiem tylko, obserwując nasze Mamy, że trzeba też dać sobie po prostu czas. Czas na to, żeby przetrawić taką informację, dopuścić ją do siebie, pozwolić sobie na pytanie "dlaczego my" i... z czasem zaakceptować, podejść do tego trochę jak do wyzwania.

    To, co mogę Ci poradzić, to jak już będziecie mieli opinię i rzeczywiście Tymon dostanie orzeczenie, to dokładnie dowiedz się, co Mu się należy, czego (jakiś zajęć) potrzebuje i walcz o nie. Oby oczywiście nie trzeba było o nic zabiegać, ale- różnie bywa.
    Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Marta, dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. Chyba największym moim problemem jest to, że - chociaż na poziomie świadomości, wiem o wszystkim, o czym piszesz - podświadomie walczę sama ze sobą, nie daję sobie tego czasu, tego przyzwolenia na moment "słabości" i zwyczajne, ludzkie przyjęcie i przetrawienie tej informacji. Po prostu próbuje na siłe być silna, pogodzona z sytuacją, a to się mści, bo w końcu przychodzi moment załamania i nie daję rady, maska opada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam taki długi komentarz i szlag go trafił :(
    Ewa! Jutro sklecę go od nowa. trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy pierwszym dziecku jest trudniej.
    Gdyby drugie lub trzecie miało autyzm a pierwsze było zdrowe bez problemu od razu byśmy zauważyły że coś jest nie tak :)
    Ja podejrzewałam, że z synem coś jest nie tak. Przeszłam bardzo trudne chwile bez pomocy i bez wsparcia kogokolwiek. Syn od urodzenia darł się w niebogłosy, a wszyscy zamiast mi pomóc to mi tylko zarzucali, że się nim źle zajmuję - obgadując mnie, oczerniając, nie widząc nawet jak jest na prawdę i jak mi ciężko. Przeszłam niesamowitą masakrę przez pierwsze 3 lata życia syna - całkiem sama. A jak mówiłam gdy miał 18 miesięcy że to autyzm to wszyscy mi do łba pukali i ze mnie robili wariatkę.
    Jak sobie przypomnę to zaczynam ryczeć. Aż się dziwię że jeszcze żyje bo byłam na skraju załamania nerwowego.
    Boże ile ja przeszłam obelg pod swoim adresem ze strony rodziny męża i nawet od niego samego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasi synowie są w tym samym wieku - mój urodził się 27 stycznia 2012. A córa w marcu 2014, wiec niedługo jej 4-te urodziny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja o tyle łatwiej przyjęłam do wiadomości diagnozę, bo o wiele wcześniej już wiedziałam, ze z synem coś jest nie tak. I po prostu się spodziewałam, że ma autyzm. Poza tym w życiu gorsze rzeczy przeżyłam, dlatego od razu wzięłam się do roboty ;)
    Mąż gorzej to zniósł - wypierał, później mnie obwiniał. Nie chciał udać się do psychologa czy logopedy bo twierdził, że wymyślam. Pamiętam że krzyczałam już do niego że nasze dziecko ma autyzm i chyba w końcu dotarło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze uważałam że TumoT potrzebuje po prostu więcej uwagi i miłości. Często slyszalas, że sobie z nim nie radze,nie umiem dziecka wychować, wręcz że go upośledzam... No comments. Z biegiem czasu okazało się, ze choć nie użyłam słowa "autyzm", to intuicyjnie prowadziłam mu wczesne wspomaganie...

      Usuń
    2. Trzymam za was kciuki ;)

      Usuń