W ostatni weekend wiosna - jeszcze nieśmiało, ale jednak - rozgościła się na Pomorzu. Po wcześniejszych mrozach, 6 stopni na plusie było jak marzenie, więc w niedzielę spakowaliśmy dzieciaki do samochodu i pojechaliśmy na wycieczkę.
Wybór padł na Lasy Mirachowskie i trasę dookoła jeziora Lubygość. Miało być niecałe 7 kilometrów marszu, ale po okrążeniu jeziora skręciliśmy w złą ścieżkę, a potem M. stwierdził że wrócimy na szlak na skróty. Po ścieżce wydeptanej przez sarny. Dzięki temu - z daleka - zobaczyliśmy kilka z nich - no... ja i M., bo dzieci nie mogły się ich dopatrzeć między drzewami. Natknęliśmy się też na ślady - choć już porzucone - tej bardziej drapieżnej działalności dzikiej natury. W każdym razie, zanim znaleźliśmy drogę na parking jeszcze trzy razy cofaliśmy się z kolejnych rozgałęzień szlaku i w pewnym momencie bardzo się cieszyłam, że spakowałam pełen plecak jedzenia.
W sumie pięć godzin chodziliśmy po lesie, z czego siedem minut wytrzymałam na bosaka. Choć ziemia już odmarza, błoto pozostaje lodowate
Wróciliśmy zmęczeni, ale tym dobrym zmęczeniem, świadomi prawdziwości słów na znaku, na który natknęliśmy się w rezerwacie: "Nie było nas - był las. Nie będzie nas - będzie las."
Chociaż dzieci raczej nie dadzą się szybko znowu zabrać na czerwony szlak
***
Z innych kwestii - dzieci ostatnie dwa tygodnie spędziły w przedszkolu, co stanowi nasz nowy rekord.
Dziś już zostały w domu, ale wierzę, że jeszcze przed końcem roku szkolnego dobijemy do trzech tygodni z rzędu...
Prawda?
Dziś już zostały w domu, ale wierzę, że jeszcze przed końcem roku szkolnego dobijemy do trzech tygodni z rzędu...
Prawda?
Prawda! Idzie wiosna, będzie więcej słońca, dzieci będą na powietrzu- naprawdę da się :D
OdpowiedzUsuńMy jak wzięliśmy Lilę na Śnieżkę, to do tej pory nie chce słyszeć o górach- niestety. Hmm, a moje wakacyjne plany bardzo mocno te góry zakładają ;)
Ja bym się nie odważyła dzieciaków w góry zabrać jeszcze :) Widzę po nich, że jednak dość szybko się męczą, a chciałabym, żeby dla wszystkich takie wypady były przyjemnością. Dlatego zaczynamy małymi krokami - w zeszłym roku szlaki do 6 kilometrów, teraz może trochę dłuższe, oby bez kolejnych "pobłądzeń" ;)
UsuńDziwisz się dzieciom? Ja bym się nie dała na taki szlak zaciągnąć :P
OdpowiedzUsuńNie dziwię się ani trochę. W zeszłym roku, trochę po lesie chodziliśmy, ale mieliśmy sprawdzony, ok sześciokilometrowy szlak. Tym razem pojechaliśmy w nowe miejsce i niestety pobłądziliśmy.
OdpowiedzUsuńNo zdarza się niestety ;)
UsuńJak po świętach?
Hej! Co u Was?
OdpowiedzUsuńDługo nic nie piszesz. Wszystko ok?