I...
Prezenty!
Na pierwszy ogień dwa samochody - jeden większy od drugiego. Przy czym ten mniejszy z pilotem (już bez antenki ;)). Za to wieczorem, gdy goście już poszli odkrył rzucone na biurko puzzle. Godzina układania, rozwalania i znów układania. A na koniec dwa puzzle zabrane do łóżka zamiast przytulanki. Miłość przeogromna.
Ale zanim pokochał puzzle, musiał rozprawić się z tortem.
Były więc dwie świeczki, zdmuchiwane nieskończoną ilość razy. Najpierw dmuchaliśmy my. Tymon patrzył na nas ze stoickim spokojem, ignorując prośby i zachęty odnośnie pomyślenia życzenia. A kiedy już poddaliśmy się, zdmuchnęliśmy dwa płomyczki, a ja sięgnęłam po nóż, Tymo zmienił zdanie i zafundował nam pięciominutowy pokaz.
Tylko Agnieszka większość popołudnia była bez humoru i nie bardzo chciała się bawić z gośćmi.
Czyżby pierwsza zazdrość? ;)
Tymonku, zaraz przyjdą goście i wyciągniemy tort...
Pezienty!!!
Jeszcze jej nikt nie powiedział, że zaraz będzie impreza ;)
Oj jak ja Tymona rozumiem, też lubię dostawać prezenty :)
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała, że to pierwszy niemy foch :)
OdpowiedzUsuńSto lat Tymon! Zdrowia, uśmiechu i górę prezentów!
no no impreza widzę udana prezenty trafione czego chcieć więcej:)
OdpowiedzUsuńha ,bo królowa jest tylko jedna ! :)
OdpowiedzUsuń100 lat Tymonku :)
OdpowiedzUsuń100 lat dwa dwulatka :D A Agnieszka jak dorośle wygląda, szok normalnie!
OdpowiedzUsuń