"JavaScriptSDK"

wtorek, 31 sierpnia 2010

Pranie mózgu

Mieszkanie - nasze mieszkanie - zaczyna przejmować ciepło. Powoli wlewamy w ściany i sprzęty swoje przyzwyczajenia, upodobania i charakterki. to już nie są cztery ściany. To zaczyna być dom.
***
Marzy mi się komoda na rzeczy dzieciaków - ubrania, buty, zabawki, puzzle, farbki, książeczki. Rozwiązanie, jak u Cień i Skrzydlatego - gdzie dzieciaki mają swoje rzeczy u nas i swoje u Eks. Że przyjeżdżając na weekend, czują się u siebie, a nie w gościach.
I mój osobisty kącik z farbami, ołówkami i laptopem mi się marzy. Niewielki tyle co biurko, wygodne krzesło obrotowe,półka i mała wąska szafka postawiona obok. Ale jednak mój kąt. Miejsce gdzie spokojnie mogłabym usiąść i pomalować lub popisać.
A propos. Ruszyłam z pisaniem :)
***
Ruda w Rumunii. Silnie jej brak, bo tyle ważnego się dzieje i chciałabym z nią to szczęście dzielić. ale jeszcze dwa - trzy tygodnie i wróci. I będziemy nadrabiać. Opijemy gorącą czekolada moje zaręczyny, rzucimy się w szal rozmów, typowo kobiecego, czysto estetycznego oglądania sukienek. Bo czemu nie, jak spytała Ona. I racja. Czemu nie pobawić się w planowanie, nawet jeśli do czasu, kiedy będę potrzebowała tej sukienki jeszcze wiele wody w rzekach upłynie... Upłynie  Mam znowu przeczucie, że to wszystko popłynie szybciej niż mi się teraz wydaje :)
Ale i tak najpierw musimy poczekać na formalne unieważnienie jego związku z Eks.
I na powrót Rudej :)

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Happy

Zaręczona! jejku...
Co ja zrobiłam? :) Jak to się w ogóle stało.

Nadal nie wierzę, patrzę na palec, na pierścionek i nie mogę uwierzyć, że to właśnie ja :)

W chwili przebłysku telefon do Sister i do Mamy :)
I ten krzyk radości i akceptacji, gdy powiedziałam Młodej.
I Mamowe pytanie kiedy ślub.

Jaki ślub, przecież dopiero się zaręczyliśmy. :D
Przecież jeszcze musimy się flądry ostatecznie pozbyć z naszego życia.

Ale jestem taka niewyobrażalnie szczęśliwa :)









piątek, 27 sierpnia 2010

Deadline

Nie lubimy dawnych pań. Nie lubimy małych flader o zimnych oczach i sztucznym uśmiechu. Nie bawią nas anegdotki. 
Jestem niedobra. Nieodmiennie budzi we mnie agresję. Bezinteresowną, czystą niechęć. Nie widzę w niej niczego, co mogłabym polubić. Niczego, co mogłoby mnie zachwycić. O co mogłabym być zazdrosna.
Mysz. Nic więcej.
*** 
Rzeczy przewiezione. Padnięci totalnie zasnęliśmy zaraz po dojściu do już skręconego łóżka. A rano bezdyskusyjna nienawiść do budzika. Jeszcze parę godzin - później tylko ja i P.

środa, 25 sierpnia 2010

Sweet Dreams

"Ty jesteś księżniczką, a ja frajerem, któremu sie wydaje, że może wejść do zamku"
Na palcu niebieski kamyczek w żółtym metalu. Niebieski jak niebo w słoneczny dzień. Przecież ja nie noszę złota. Przecież zawsze mówiłam, że drogie kamyczki w równie drogiej oprawie, to rzecz nie dla mnie. Że ja tylko srebro i ewentualnie cyrkonie. bo to coś, co mogłabym sama sobie kupić. Bo akurat tyle co srebrny pierścionek jestem warta.
Dziwnie mi. Dziwnie i szczęśliwie.


wtorek, 24 sierpnia 2010

Poradnik uproszczony

Powodem, dla którego kobiety nie lubią kumpli swoich facetów, jest alkohol. Kumpel posiada wybitnie wkurwiającą specjalizację - potrafi w rekordowo krótkim czasie z nawet najbardziej wstrzemięźliwego faceta zrobić małą, najebaną świnię.  Inteligentna kobieta zdaje sobie sprawę, że uratowanie wybranka graniczy z cudem. Choćby dlatego, że on wcale nie chce być ratowany. Warto jednak reagować - tak by następnym razem wypił mniej, a może... wcale? ;) Metod jest kilka.
Pierwsza - absolutnie niewychowawcza - dołączyć do lubego i sponiewierać się wraz z nim. Ma to swoje zalety. Samej będąc na rauszu, nie zauważa się tak bardzo stanu wybranka. Ba, można się całkiem nieźle bawić. Niestety metoda ta prowadzi do ustalenia się u faceta przekonania, że takie chlanie jest w porządku. Oczywiście, jeśli szanownym paniom nie przeszkadza zrujnowana wątroba i stan permanentnego najebania - można ją spokojnie stosować.
Druga - przeczekać. Nie przesadzać ze strofowaniem w trakcie picia, obserwować, w miarę możliwości nie dać się wciągnąć w chore filmy wybranka. Kłócenie się z pijanym mężczyzną nie ma większego sensu. Do zamroczonego umysłu zbyt wiele nie dociera. Lepiej poczekać aż przetrzeźwieje i obrazowo zrelacjonować mu przebieg zdarzeń oraz wyjaśnić co i dlaczego jest absolutnie nie do przyjęcia. Argumenty MUSZĄ mieć sens. Niedopuszczalne jest spontaniczne darcie ryja i wjeżdżanie na kumpli. Metoda jest czasochłonna a jej skuteczność losowa, choć zazwyczaj przynosi całkiem niezłe wyniki.
Trzecia - reagować natychmiast. Wywalić kumpla na zbity pysk, zamknąć faceta w komórę na szczotki, opieprzyć, zabronić i spokojnie pójść spać. Efektowne acz mało skuteczne. W ten sposób zrażamy do siebie i kumpla i faceta. Wychodzimy na jędzę i sukę  która nieszczęsnego faceta uparcie trzyma na smyczy. Przeciętny facet na takie traktowanie reaguje zmywając się razem z kumplem, bądź, idąc za ślicznym przykładem - zamyka w komórę na szczotki kobietę.
W sytuacjach skrajnych - to jest gdy żadna metoda nie skutkuje - zostawiamy faceta.
 ***
Miłego dnia, Kochanie :)

piątek, 20 sierpnia 2010

Lepiej nie

Wszystko poszło tak szybko.
Niespodziewanie Go poznałam, niespodziewanie dla samej siebie - zauroczyłam się i zafascynowałam. Sama nie wierząc w to, co robię, zrobiłam krok. Potem następny... I świadomość, że to nie tylko ja, że z drugiej strony jest tak samo. A potem zupełnie naturalnie decyzja, że razem, po paru dniach, ze wspólne mieszkanie. Z niedowierzaniem pakowanie rzeczy (jeszcze nie przewiozłam wszystkich), spokój i radość, które daje współistnienie. Poranne zdziwienie, że jeszcze nie zniknął.
Nagle już nie: JA. Nagle: MY.
 ***
Gdzieś równolegle wizyta u lekarza. Niepokój, złość, niezgoda na to, co zasugerowano. Wczoraj druga - usg. Torbiel dwukrotnie większa od macicy. Kwalifikująca się tylko pod nóż, bo na hormony za późno. Szybko marker nowotworowy. Teraz czekam. Siedzę na cienkiej linii miedzy nienaturalnym spokojem a kompletna histerią. Powtarzam sobie słowa, które wczoraj usłyszałam od niego:
"Jeśli to się zmieści w tysiącu, zorganizujemy bez problemu. Jeśli w czterech, też damy radę."
A potem słyszę w sobie:
"tere-fere, gówno prawda"
Mam ochotę usiąść i płakać. Z pełną świadomością, że to niczego nie zmieni i w niczym nie pomoże. Ale dlaczego nie pozwolić sobie na bezsilność? Dlaczego nie zwolnić blokady strachu?
***
Na Wojtusia z popielnika
Iskiereczka mruga...

czwartek, 19 sierpnia 2010

Bam

Dwoje upartych, zawziętych, młodych ludzi. Każde przekonane o swojej racji. Niby słuchają argumentów, ale jakoś tak się dziwnie składa, że te argumenty są zupełnie bez sensu. W każdym razie dla nich. Dla drugiej strony są wszystkim i są prawdziwe. Naprawdę tak bardzo subiektywnie podchodzimy do świata?
Nadinterpretacja zyskuje nowy wymiar. Wymiar, w którym ściska się żołądek i zagryzają wargi. Nadinterpretacja zaczyna wchodzić w sferę lęków.
Przytul mnie. Po prostu mnie przytul do jasnej i pieprzonej cholery, bo ja nie umiem się odciąć, nie umiem wyhamować i teraz siedzę z własnym ostrzem w brzuchu. Przytul, bo mi zimno od tego co masz w oczach.
A kiedy już przychodzi zrozumienie, kiedy trzymasz mnie za rękę i znowu masz w oczach ciepło... Nieważne. Upór, blokady, strach. Po prostu przestają się liczyć. Znikają.
Znowu jestem tą słabszą.
***
Jejku... Nie muszę iść sama do lekarza. Idzie ze mną :)
Wsparcie, zaufanie.
Tylko czasu trochę trzeba na te nasze głupie zadawnione lęki i blokady.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Motyle

i wczoraj także mi się śniłeś
w bibliotece roztaczałeś czar swój
prosiłeś do tańca wszystkie panie,
by żadna z nich nie podpierała ścian
i nagle przyszła moja pora
w twoich źrenicach zobaczyłam się
i mówisz obudź się, dziewczyno
otwieram oczy i widzę cię
oj, rozplątać już nie mogę tego
co jest snem, a co jest moim życiem
***
I widziałam. Znowu widziałam kogoś przechodzącego przez pokój. Znowu mężczyzna, choć już nie w czerni. Choć już bez tego przerażenia. Po prostu mignął w drzwiach. Znów zbyt szybko, bym mogła dostrzec twarz. Rozmazana plama bieli.
Niedoczekanie Twoje. Nie zamkniesz mnie w strachu.
Bo przecież nie możesz zrobić mi krzywdy.

piątek, 6 sierpnia 2010

Malbork, czyli minigolf nad Nogatem


Wreszcie wymarzony i wyczekiwany stop ze Świeczką :)

***

Zaczęlo się od tego, że budzik nie obudził. W każdym razie mnie. Zresztą w ogóle nie pamiętam przebudzenia. Ponoć bylam przerażona, gdy okazało się, że śpię o 40 minut za długo. Ja nie potwierdzę i nie zaprzeczę. Obudziłam się w kuchni, smarując chleb pasztetem sojowym i narzekając, że mialyśmy wstać o ósmej.
Później był szybki rajd po Gdyni, w celu kupienia Świeczce kurtki, skm-kowa podróż do Gdańska, na wylotowkę i...

Stoimy. Jedzie jeden samochod, drugi, dziesiąty, pięćdziesiąty... Mają nas w... głebokim poważaniu. A nam jest zabawnie, dobrze. Zreszta tak naprawdę nie stoimy długo. po prostu ruch jest duży i przez to wydaje nam sie, że dluzej czekamy.

Świeczka: Dobra, to może ja zrobie poważną minę. może nam sie na litość zatrzymają.

Robi poważną minę i niemal w tym samym momencie zjeżdża nam samochód. Ze środka wyskakuje atrakcyjna blondynka koło trzydziestki, wyciąga dziecięcy fiotelik, laduje go do bagażnika i zaprasza nas do środka. Jestem pod wrażeniem. Buzia otwiera mi się jeszcze szerzej, gdy okazuje sie, że jedziemy z prawdziwie podróżniczą rodzinką: Motocyklowe rajdy, objazdowki po całej Polsce, podróże motocyklem z dzieckiem, a nawet z dwójką. Mam szczęke na kolanach. Świeczka też. Fascynacja, podziw, zazdrość.
Na koniec dobija nas jedno zdanie:

- Syn, teraz już pełnoletni(...)

Patrzymy po sobie. Kobieta wygląda na maks 32 lata, jej mąż tez prezentuje się młodo i swieżo ;) Siła powstrzymuje się od komentarza. Niesamowitości :)

***

Malbork upływa pod znakiem spacerow, lodów w Macu (przyznaj się, Świeczka, ilke zjadlaś), bilardu i minigolfa. Minigolf okazuje sie być grą pełną emocji i napięcia, uwierzylibyście. Poza tym bardzo przyjemna i pouczająca rozmowa, oraz lekcja cierpliwości dla spieszącej się do domu, do Dziewczynek, Strzygi. Z zamku rezygnujemy - bilety albo drogie, albo obejmujące tylko te tereny, ktore mnie nie interesują. Poczekam sobie na legitymację i wtedy pojedziemy jeszcze raz. W końcu mamy blisko, prawda?

***

Jak zwykle czekam na zdjęcia w których otrzymanie nie wierzę
Tak, to jest prowokacja.
Tak, bezczelnie wjeżdżam współtowarzyszom z Malborka na ambicję. :)